“Zanim dojrzeją granaty”, czyli o czym naprawdę jest książka R. Karabasz

Naważyłam sobie piwa… uparłam się przy chęci zrecenzowania książki Rene KarabaszZanim dojrzeją granaty”, bo książka tej bułgarskiej autorki z każdej strony jest opisywana, jako powieść o Albanii, a zwłaszcza o Kanunie. Trochę się tego obawiałam, bo wiem, jak albańskie wątki, zwłaszcza te dotyczące Kanunu, są w popkulturze traktowane. Jednak, skoro już się podjęłam, to piwo muszę wypić, mimo że nie jest to książka o Albanii, czy o Kanunie. 

Ale zacznijmy od tego, o czym jest naprawdę.

Poezja przemocy

Książka opowiada o przemocy i to przemocy w rodzinie, patriarchalnej opresji w niewielkiej społeczności tradycyjnej wioski. Sama autorka w wywiadach podkreśla, że to jej rozliczenie z czasami dzieciństwa i młodości. Zwłaszcza z ojcem, który był nieszczęśliwy, gdyż urodziły mu się córki, a nie synowie. Zapewne dlatego Rene Karabasz tego książkowego ojca bardzo szybko uśmierca. Czyni go także ofiarą kultury i zasad, którymi kierował się w życiu. Nikt z tego opresyjnego świata nie wychodzi bez szwanku, nikt nie jest do końca szczęśliwy.  

Na pewno na uwagę zasługuje tłumaczenie prof. Marioli Mikołajczakowej, która musiała dość mocno nagimnastykować się, aby oddać klimat językowy książki. Bo ta niewielka powieść to przede wszystkim język. Historia przedstawiona na jej kartach jest trochę takim zbiorem wystylizowanych kadrów, z których układamy prostą opowieść. Motyw “zaprzysiężonej dziewicy” był potrzebny aby pokazać niejednoznaczność samej bohaterki, jej tożsamości. 

Autorka w sposób poetycki odmalowuje sceny pełne przemocy i bólu. Poetyckość języka i “egzotyczny” świat przedstawiony na pewno działają na jej korzyść. 

Albania wyobrażona w książce “Zanim dojrzeją granaty”

Tło jakie mamy w tej książce to wyobrażenie o Albanii, a nie jej opis. Autorka tworzy swoje zwyczaje, magiczne rytuały, które są luźno powiązane z lokalną tradycją północy Albanii. Nagina je do swoich potrzeb, tak żeby jak najostrzej oddać opresyjność patriarchalnego społeczeństwa. Zapewne potrzebuje dystansu, żeby móc opisać swoje doświadczenia i to jest całkowicie naturalne, gdyż jak sama przyznaje, wciąż trudno jej mówić o swoich doświadczeniach. 

Akcja powieści mogłaby się dziać wszędzie, a bułgarska – rodzinna wieś, która była dla niej wzorem mogłaby równie dobrze być umiejscowiona w każdym czasie i przestrzeni. Być może pewne błędy są takim mrugnięciem okiem do czytelnika: cerkiew w wiosce (północ Albanii nie jest prawosławna tylko katolicka ew. możemy znaleźć tam meczety) czy nadawanie słowiańskich imion bohaterom (Nemanja czy Żarko). 

Jest to zabieg znany i konwencja mnie nie zaskakuje, dlatego nie jestem przywiązana do tej wyimaginowanej Albanii z książki Karabasz. Tak jak nie jestem przywiązana do opisów Polski stworzonych na bazie polish jokes. Jednak odnoszę wrażenie, że wiele osób uwierzyło w to, że autorka prześwietla albańską rzeczywistość i niektóre artykuły przyglądają się jej, jak dziełu non fiction.  

Nie jest to powieść ani o współczesnej Albanii (o dawnej Albanii też nie), a zwłaszcza o Kanunie czy “zaprzysiężonych dziewicach”. Tak naprawdę to im odbiera się najwięcej. Wielokrotnie pisałam i mówiłam o złożoności tej konkretniej tradycji oraz o tym, że nie powinniśmy virgjinesh traktować, jako bezwolnych ofiar systemu, które identyfikuje aspekt seksualny. Tyle się mówi, że dziewictwo to tylko narzucony nam konstrukt kulturowy, że istnieje więcej niż jedna opcja ekspresji seksualnej, że rezygnacja z seksu nie powinna być piętnowana. 

Czy zatem patriarchat i przemoc z nim związana w Albanii nie istnieje? Oczywiście, że istnieje! Jednak lepiej wiedzy na ten temat nie czerpać z fikcyjnej powieści. 

Dla kogo “Zanim dojrzeją granaty”? 

Książka na pewno jest dla osób, które lubią literaturę romantyczną, ale napisaną w oryginalny sposób, poruszającą przewrotnie pewne wątki. Na pewno dla osób, które lubią zabawy językiem, książki poetyckie

Jednak, jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś o Albanii, to nie będzie to odpowiednia pozycja. Chyba że zatrzymamy się na wstępie napisanym przez Barbarę Jarysz-Markaj, która tłumaczy, czym jest Kanun, ale także podkreśla, że to, co przeczytamy na kartach powieści, stanowi absolutną fikcję

Największy albański mit

Atmosfera wokół albańskiej „zemsty krwi” jest gęsta i sensacyjna. Wyobrażenia oscylują wokół mężczyzn z kałasznikowami dybiących na życie oponentów. Zamieszane we wszystko rodziny są tłem, które pogłębiają stereotyp porachunków dzikich plemion. Z drugiej strony pojawia się równie szkodliwy romantyczny mit, który spłyca współczesny obraz sytuacji. Continue reading “Największy albański mit”

Wegetariańska Albania

Bardzo dużo piszę o przysmakach, jakimi można zajadać się w Albanii, ale wiem, że jest grupa osób, która z różnych powodów nie jada mięsa, ryb i owoców morza.

Przede wszystkim dieta wegetarianina nie musi się kończyć na byrku, o każdej porze dnia i nocy! Faktycznie kuchnia wegetariańska, a raczej jej założenia nie są dla wszystkich Albańczyków w pełni zrozumiałe, ale można sobie spokojnie poradzić i nie chodzić głodnym. Nie musi być też nudno i monotematycznie. Pamiętajmy, że czasem pytanie czy jakieś danie jest wege może skończyć się fiaskiem, bo “ryba to nie mięso”, albo zupa na mięsnym lub rybnym bulionie to też “przecież nie zbrodnia”. Co mogę polecić jaroszom? Continue reading “Wegetariańska Albania”