Trochę zaskakujące dlaczego dopiero teraz opisuję rejon Përmetu mimo że bywam tam dość często. Lubię to miasto i jego okolice. Uważam, że jest dość niedocenione, a może być świetną bazą wypadową na hikking/trekking, rafting czy offroad. Dodatkowo okolica jest ciekawa dla miłośników perełek takich, jak zabytkowe cerkwie (to zdecydowanie ja).
Miasto róż
Wjeżdżając do Përmetu wita nas napis, że znajdziemy tu wszystko co chcemy, oprócz morza. Różnorodność jest faktycznie bardzo duża chociaż samo “miasto róż” jest dość senne i życie toczy się tam leniwie. Posiada krótki deptak z kawiarniami i sklepami, centralnie położony plac, gdzie znajduje się pomnik partyzanta dłuta Odhise Paskalego, który z resztą z regionem Permetu był rodzinnie związany. Obok znajduje się zdewastowany budynek. Znajdowała się w tym miejscu zarówno katedra prawosławna jak i dom kultury. Dlatego jest on kością niezgody i aktualnie trochę nie wiadomo co z nim zrobić. W jednej z części zaaranżowana jest niewielka świątynia, a reszta straszy. W centrum znajduje się również biuro informacji turystycznej, gdzie można wynająć auto, przewodnika lub zapytać o rafting.
Idąc wzdłuż rzeki Vjosa przejdziemy do symbolu miasta czyli skały, z którą wiąże się wiele podań m.in. ta o starożytnym bohaterze Premecie, który rzucił się z niej żeby nie wpaść w ręce wroga. Skała Miejska ma 42 metry i można na nią wejść i podziwiać widok na rzekę i miasto. Atrakcja jest warta spaceru i nie należy do bardzo męczących chociaż metalowe schody prowadzące na szczyt są dość strome.
Moim zdaniem najpiękniejsza cześć miasta to okolice osiemnastowiecznych cerkwii św. Paraskiewy i św. Mikołaja. Kamienne domy i piękne ogrody pełne róż to wizytówka miasta. Wystarczy zapuścić się w głąb miasta, w jego bardziej oddalone od rzeki części. Niestety wiele budynków jest zaniedbanych… chociaż potęguje to wspomniany wcześniej klimat tego, że Përmet istnieje trochę poza czasem.
Okolice Përmetu
Jeśli jesteśmy samochodem odwiedźmy XII wieczną cerkiew NMP w Kosinë, która przez ostatnie lata była remontowana. Roztacza się z niej bardzo ładny widok na dolinę rzeki. Kolejnym znanym zabytkiem jest cerkiew NMP w Leusë – niestety żeby zobaczyć cenne freski i ikonostas trzeba postarać się o auto 4×4 lub przejść część drogi pieszo.
Moją “ulubienicą” jest jednak cerkiew NMP w okolicach źródeł termalnych w wiosce Bënjë-Novoselë. Część drogi również jest mocno wymagająca, ale zarówno widok jak i sama wioska jest warta krótkiego hikkingu. To jest kolejne miejsce w tym regionie, gdzie mamy wrażenie, że czas się zatrzymał – również ze względu na architekturę. Kamienne domy, które doskonale wspisują się w pejzaż i nieokiełznana przyroda czyli to co w Albanii jest najcenniejsze.
Najczęściej wspominaną i opisywaną atrakcją turystyczną są źródła termalne Bënjë położone kilkanaście kilometrów na południe od samego Përmetu. Niespodziewajmy się SPA i rozbudowanej infrastruktury, bo ostatnio tak naprawdę zburzono nawet dwie maleńkie knajpki, które się tam znajdowały i powiem szczerze, że nie wiem dokładnie jakie są plany w tym względzie. Woda siarkowa w basenach ma temperaturę 25-30 stopni i wypływa z kilku źródeł pochodzenia wulkanicznego. Pomaga w leczeniu chorób reumatycznych czy dermatologicznych. Wodom przypisuje się również wiele innych właściwości, a basen nazywany Źródłem Kapłana miał uleczyć nawet sparaliżowanego księdza. Znajduje się on najgłębiej w kanionie Lëngarica, u którego wejścia znajdują się baseny. Kanion z resztą jest atrakcją samą w sobie – przejście nim jest jedną z najpopularniejszych atrakcji. Ma on 4 km długości i trzeba pamiętać, że fragmenty trasy wiodą w strumieniu o głębokości nawet 50 cm. Nie jest to wbrew pozorom taki sobie spacerek.
Przez strumień Lëngaricë wśród źródeł jest przerzucony 15 metrowy, kamienny Most Sędziego z XVIII wieku. Obok znajduje się duży parking, gdzie wiele osób rozbija namioty i nocuje na dziko. Nie wiem ile czasu jeszcze będzie taka możliwość, bo są zapowiedzi “uturystycznienia” tego miejsca. Zobaczymy co kolejne lata przyniosą.
Natmiast jadąc do Përmetu od strony Gjirokastry będziemy mijać uformowany przez rzekę Vjosę wąwóz Kërcyrë, który rozdziela góry Nemërckë i Trebeshinë. Niestety sama miejscowość jest zaniedbana mimo wieków historii. Jedynym zabytkiej jest znajdujący się na stoku góry są pozostałości saraju (wcześniej zamku) należącego do rodu Kërcyrë.
Wjeżdżając na teren PN Bredhi i Hotovës – Dangëlli możemy odwiedzić dwa ciekawe miejsca: świątynię bektaszycką we wsi Alipostivan (Teqeja e Baba Aliut Alipostivan) oraz miejscowość Frashër związana ze słynną albańską rodziną polityków i intelektualistów. Znajduje się tam ich muzeum i należąca kiedyś do rodu “teqeja” (świątynia bektasycka). Oba miejsca to nie tylko historia i tradycja religijna, ale również niezwykłe widoki.
Co zjeść?
Warto wspomnieć, że Permet jest jednym z członków organizacji Slow Food i jest to region, gdzie można dobrze zjeść. Głównie w knajpkach, gdzie nie spotkamy rozbudowanego menu czy ekskluzywnie przygotwanych owoców morza, ale koźlina, oczywiście doskonałe sery, pstrągi czy warzywa będą królować. Dodatkowo w sezonie można skosztować żabie udka.
Najczęściej jadam w Permecie w restauracji Familjari. Prowadzona przez dwie starsze babeczki ma w sobie klimat oldschoolowego miejsca. Co ciekawe nie napijemy się tam kawy, ale zjemy naprawdę smacznie! Jeśli chcemy poczuć się jak albańczycy z rana warto odwiedzić położone nad brzegiem rzeki Mëngjesore i zamówić pacę plenci czyli zupę, którą można porównać do naszych flaczków.
Na deser? Gliko! Najbardziej znane (i czasochłonne) jest to z orzechów. W skrócie są to warzywa i owoce w słodkim syropie. Doskonale komponuje się ze słonym, białym serem!
Turystyka aktywna
Rejon Permetu reklamuje się przede wszytskim jako raj dla tych, którzy lubią aktywny wypoczynek. Najważniejsze trasy trekkingowe i hikingowe prowadzą przez PN Bredhi i Hotovës – Dangëlli oraz w górach Nemërcka, Trebeshinë, Dhembel etc Na tych trasach można odkryć takie perełki jak kaplica św. Eleny, wodospady Sopot czy przełęcz Kazani i tradycyjne wioski.
Najpopularniejsze są jednak raftingi na rzece Vjosa, które można zamówić również indywidualnie. Wystarczy udać się do Infopoint’u w centrum lub skontaktować się telefonicznie z jedną z firm (ja współpracowałam z Eltim +355699884666 i http://www.albrafting.org)
Jak dojechać?
Permet i jego okolice są dostępne przede wszystkim dla osób, które zatrzymały się na południu Albanii. Z Sarandy czy Vlory to ok 3 godzin autem. Jeśli jesteśmy, w którejś z tych miejscowości możemy spokojnie wyskoczyć tam na jednodniową wycieczkę. Jeśli mamy więcej czasu i możliwość noclegu warto połączyć trasę ze zwiedzaniem Gjirokastry i okolic lub z przejazdem do Korczy i nad Jezioro Ochrydzkie. Obie opcje pojawią się w kolejnych wpisach.
Trasa SH75 jest zdecydowanie najwygodniejsza i najszybsza. Cała wyasfaltowana i w większości wyremontowana w ostatnich latach. Sama trasa wiedzie przez wąwóz Kërcyrë i wzdłuż rzeki Vjosa – drugiej co do długości rzeki Albanii. Przed samą miejscowością o tej samej nazwie znajdują się położone przy niewielkich “wodospadach” restauracje, gdzie serwowane są pstrągi oraz koźlina.
Droga do Bënjë również nie jest zła – chociaż od momentu, kiedy przed miejscowością Petran odbijemy w lewo (jadąc od Përmetu) jest dość wysłużona i wąska. Każde auto na tej trasie da radę.
Jeśli jesteśmy wielbicielami offroadowych tras możemy dostać się do Beratu lub do kanionów rzeki Osum drogą SH72. Widoki oczywiście zapierają dech w piersiach. Zwłaszcza jak wjedziemy do PN Bredhi i Hotovës – Dangëlli. Natomiast jakoś trasy możecie prześledzić dzięki mojej współpracy z Navitel Polska.
Giko arre zdecydowanie mój faworyt. Jeszcze takiego nie jadłam, pycha. Jeśli można proszę o przepis.
Te okolice chodzą za mną od dłuższego czasu, ale samej bez auta to ciężko tam dotrzeć,
za to w przyszłym roku mam nadzieję, że się uda 🙂
Cerkiew w Kosinë bardzo mnie urzekła 🙂
Co do Giko to moim faworytem są arre i tak się składa, że zostało mi jeszcze kilka zawsze gdy mam ochotę na coś słodkiego to idealnie się nadają 😉