Od dwóch tygodni albańskie i serbskie media huczą. Huczą o czymś co dla nas Polaków było kuriozum, wydarzeniem ciekawym aczkolwiek nie takim żeby zbyt długo się nad nim zastanawiać. Osobiście ja cieszę się jak coś się dzieje wokół Bałkanów. Czasem i według zasady – niech gadają! Nawet źle.
Wszystko zapowiadało katastrofę. Na stadionie w Belgradzie, w samym sercu Serbii miał rozegrać się mecz z… Albanią. Brzmi jak początek filmu s-f. No i jak taki film się skończyło. Otóż mecz został przerwany przez… drona. Ten niewielki, nowoczesny i bardzo trendy gadżet pojawił się na niebie, tuż nad głowami piłkarzy. Może nie byłoby afery, gdyby nie fakt, że przyczepiona była do niego wielka flaga z mapą mitycznej Wielkiej Albanii.
Jeden z serbskich piłkarzy ją szarpnął, albański piłkarz go szarpnął, że ten szarpnął flagę… no i prawie do głosu doszły pięści i sztachety. Mecz przerwano. Obciach na całą Europę. UEFA złapała się za głowę. A moja ściana na fejsie zadrżała w posadach.
Tyle mogliśmy widzieć w mediach. Komentarzy wielkich nie było, bo niewiele osób interesuje się Bałkanami. Może i dobrze, bo chyba dostałabym globusa jakby rozpoczęły się analizy gadających głów. Zasada w mediach jest dość prosta – bardziej czytelne są media serbskie, bo znawców albańskiego jak na lekarstwo. Taka prawda.
Dlatego też Albańczycy rozpoczęli dość nierówną walkę w social mediach. Przede wszystkim należało przedstawić tło wydarzeń. Bardzo popularny stał się przetłumaczony na język angielski tekst o siedmiu rzeczach, o których w związku z tym meczem się nie mówi. Przede wszystkim nikt nie koncentrował się na nienawiści serbskich kibiców, która objawiała się m.in. okrzykami, że “szcziptarów” trzeba ubić. Nie mówię już o rzucaniu ciężkimi przedmiotami we wszystko co było oznaczone czarnym orłem. Atmosfera nie sprzyjała raczej pokojowej atmosferze.
No i albańskie chłopaki wpadły na moim zdaniem genialny pomysł z dronem.
Mówcie co chcecie, ale była to najbardziej pomysłowa manifestacja swoich poglądów, którą widziałam na jakimkolwiek stadionie. Mimo, że nie do końca mi z nimi po drodze. Niezależnie od kraju nie wierzę w żadne idee megalomańsko-nacjonalistyczne. Na równi mam w nosie Wielką Albanię, Wielką Serbię czy Polskę od morza do morza. No tak mam koniec i kropka.
Flaga tak mocno ubodła Serbów ze względu na wizerunek Albanii, do której należy m.in. Kosowo (oraz część Czarnogóry i Macedonii związanej z mniejszością albańską). A Kosowo to najmocniejszy punkt zapalny między tymi krajami. Natomiast dwóch panów, których sylwetki dumnie flagę ozdabiały to Ismail Qemali nazywany ojcem niepodległości Albanii oraz działający w tych samych czasach Isa Boletini, który związany jest również z walką o Kosowo. Oraz napis Autochtoni, które odnosi się do ludności rdzennej, w domyśle albańskiej.
Za dużo tej polityki.
UEFA ukarało Albańczyków oddając mecz Serbii walkowerem. Natomiast Serbowie i tak zostali bez punktów w klasyfikacji generalnej. Obie strony czują się pokrzywdzone. Albańczycy jak na naród uważany za dziki popisał się znajomością najnowszych technologii co niezmiennie będzie mnie cieszyć. A Serbowie? Sorry, ale mieli prawo się wściec.
Każdy znajomy Albańczyk (i nie tylko) wie, ze Serbów uwielbiam i uważam, za najpiękniejszy naród w Europie. Co więcej lepiej mówię po serbsku niż albańsku co czasem jest różnie postrzegane. Jednak kilkukrotnie już usłyszałam wśród najbliższych mi znajomych, że Serbowie to naród z silnym charakterem, że to twardzi faceci i… trzeba ich szanować. Usłyszeć coś takiego po albańsku? Bezcenne.
Kiedyś w jednym z hoteli, w których we Vlorze pracuję mijałam bez słów pewne małżeństwo. Nie byli to moi turyści, więc kiwałam tylko im grzecznościowo i delikatnie się uśmiechałam. Któregoś wieczora próbowali po angielsku dogadać się z jednym z chłopaków z obsługi. Sytuacja była tak dla wszystkich skomplikowana (a przynajmniej tak mi się wydawało), że postanowiłam skrócić ich męki. Nagle w tym szalonym tłumaczeniu usłyszałam znajomy mi język. Byli to Serbowie, którzy do Vlory przyjeżdżają od kilku lat na wypoczynek. Nie do bliższej im przecież Czarnogóry, ale właśnie do Albanii. Na pohybel stereotypom. Na pytania dotyczące właśnie kwestii politycznych śmiali się i mówili wprost, ze nic ich to nie obchodzi. Żyli w kraju, którego już nie ma, przeżyli wojnę, strach i chyba właśnie dlatego mogli oderwać się od stereotypów. Co ciekawe te same doświadczenia niektórych zbliżyły do nienawiści.
Echa nadal słychać. I w Serbii i w Albanii. Edi Rama (którego brat został oskarżony przez Serbów o zorganizowanie prowokacji ze względu swoją obecność na meczu) stanął murem za kibicami i zapytał swoich fanów czy ma w ogóle jechać do Serbii na planowaną od dawna wizytę. Serbska gwiazda rocka wypowiada się dość brutalnie o Albańczykach na łamach bardzo popularnego portalu. Tirana po meczu zamieniła się w arenę wielkiej manifestacji albańskich uczuć nacjonali….. narodowych oczywiście, a kilka dni później we Vlorze na meczu znów pojawił się dron wzbudzając ogromny aplauz.
Tak to się kręci. Długo myślałam jaka będzie najlepsza ilustracja dla wpisu i szukałam filmików z dronami i flagą… tyle, że po co? To wszędzie gdzieś było zwykle z komentarzem za lub przeciw.
O Albanii opowiadam często i z miłością.
Czas w tym całym zamieszaniu zatrzymać się nad niesamowitym krajem z niesamowitymi ludźmi czyli nad Serbią.
A tak dla przypomnienia dla wszystkich, którzy myślą o Bałkanach totalnie 🙂
Również przyglądałam się zamieszaniu wokół meczy Serbia – Albania. Ale dość dobrze całe to wydarzenie skomentował na moim blogowym fp znajomy (pod wpisem dot. działań UEFA w tej sprawie). Pozwolę go sobie zacytować:
” Zauważ, że na terenach gdzie masz różne grupy etniczne kluby są ściśle przypisane do róznych grup. Najbardziej znane przykłady – FC Barcelona będąca swoistą reprezentacją Katalonii czy baskijski Atletic Bilbao. Katolicki Celitic Glasgow (któremu kibicują Irlandczycy) vs protestnacki Rangers.
Taka jest bowiem historia sportu – wiele klubów sportowych powstało by jakoś zagospodarować energię młodych ludzi, co chcieli się bić.
Jak Anglia gra z Niemcami to na trybunach pełno jest odniesień do II Wojny, zreszta jak ostatnio Polska z Niemcami wygrała to też pełno było głosów własnie militarnych.
Tak po prsotu już jest, chęć konfrontacji i plemienna solidarność jest wpisana w ludzką naturę, sport pozwala nieco to poskromić gdy emocje sa zbyt wybujałe, ale z drugiej strony – tam gdzie emocje są na codzień skrywane – rywalizacja w sporcie je często wyzwala.”
Albańczycy według mnie zostali ukarani słusznie, bo to oni jako pierwsi zakłócili przebieg meczu i to od ich drona zaczęła się cała szarpanina. Z drugiej strony mogę zrozumieć rozżalenie kibiców, którzy nie dość że nie zostali wpuszczeni na stadion, to w ogólnym rozrachunku ich drużyna przegrała. Może i manifestacja z dronem była pomysłowa, tylko pytanie czy mecz jest odpowiednim do tego miejscem. Bo jeśli chodziło o zwrócenie uwagi opinii międzynarodowej, to raczej im to nie wyszło – w mediach pojawiały się krótkie wzmianki, które zainteresowały chyba tylko tych, którzy śledzą piłkę lub interesują się Bałkanami.
Prowokacja albańska była pewnie zaplanowana, ale mecz moim zdaniem również zakłócają okrzyki “Ubi, ubi shqiptare” czy rzucanie flar i innych niezbyt fajnych przedmiotów… przez Serbów. Obie strony są tak samo winne jak i poszkodowane. Dron i inne tego typu zabawy, które co jakiś czas gdzieś na Bałkanach wypływają są po prostu przejawem kompleksów tych narodów. Wiem, ze to niepoprawne politycznie, ale jednak mnie bawi 🙂
Oczywiście tu nie ma tylko jednego winnego,bo wina jak zawsze leży po środku.UEFA po prostu ukarała tego,kto zaczął to całe zamieszanie w trakcie meczu,nie rozważając tego,kto bardziej zawinił. Ja na fb obserwuje kilka różnych albańskich profili i na wielu przewijają się zdjęcia wieńców pogrzebowych z napisami Rip UEFA..no cóż…piłka nożna wszędzie wzbudza emocje 😉