Jednym z najfajniejszych momentów w życiu jest chwila, kiedy można powiedzieć komuś: ‘A nie mówiłam!”. Fakt, że miało się rację to niespotykana radocha. Coś na pograniczu zwycięstwa, zemsty i takiej ogólnej satysfakcji. Jeśli jeszcze człowiek napracował się swego czasu nad jakimiś tematem i dostał kilka razy kopa w …. no po prostu kopa….. to już w ogóle cieszy się jak norka.
Dwa lata temu dobijałam się do wielu drzwi z Albanią. Chciałam pisać, promować, publikować. Na maile nie odpisywano, a jeśli nawet to wysyłano mnie na drzewo. Pozwolę sobie zacytować jeden z takich maili:
Pani Izabelo,
Twierdzenie, że Albania może rywalizować z Grecją czy Chorwacją świadczy, że patrząc z perspektywy albańskiej, zatraca Pani proporcje. Podziwiam jednak Pani pasję i kładę to na karb Pani zaangażowania w sprawy tego kraju.
Mogłoby się wydawać, że pisał do mnie człowiek, który na turystyce zjadł zęby. Może popadł w rutynę i patrząc ze swojej perspektywy, zatracił nie tyle proporcje co szerszy pogląd i intuicję.
Pamiętam, jak jeszcze na przełomie wieków ludzie kiwali głową, kiedy ktoś wybierał się na wakacje do Chorwacji, która jeszcze przed chwilą była częścią Jugosławii. “Przecież tam jest wojna!” krzyczano długo po tym jak ostatnie krwawe ślady stały się przeszłością. A teraz? Chorwacja i Czarnogóra to miejsca, gdzie jeździmy chętnie i nie wspominamy już tak często o tym, że faktycznie w naszym pokoleniu działy się tam rzeczy straszne.
Następna w kolejce stała Albania.
I tak wybuchła bomba.
Niestety w sensie dosłownym. Jest takie przekleństwo “żebyś żył w ciekawych czasach”. Tak się właśnie nam przydarza. Terroryzm uderza w turystykę. Uchodźcy wywołują w nas lęk równy przemarszowi zombie. Wszystko to oczywiście okraszone jest przez media odpowiednim komentarzem. Tak właśnie powstaje zamęt, który zadziałał o dziwo na korzyść Albanii. Chociaż w tej całej sytuacji dostrzegam również ciemniejsze strony.
W Egipcie samoloty spadają. W Turcji raz po raz wybuchają bomby. Paryż, Bruksela… samobójcze – świetnie zorganizowane zamachy. Ludzie zaczynają poszukiwać alternatywy i w taki oto sposób trafiają do Albanii. W tym roku nie musiałam się specjalnie prosić o publikację tekstów. W kilku poczytnych portalach przyjęto mnie z otwartymi ramionami. W tym roku w Albanii zaroiło się od nowych agencji. Natomiast Rosjanie nazywają ten kraj “małą Turcją”. Na własne oczy widzimy w jaki sposób Albania trafia na oficjalne listy kierunków uznawanych za turystyczne. Nadal w aurze skandalu oraz pewnej dozy niedowierzania. Zacznie się robić tłoczno – zacznie się robić komercyjnie. Saranda jest chyba najlepszym tego przykładem. To miasteczko pęka w szwach. W pobliskim Ksamilu ludzie siedzą sobie na plaży na głowach. W Durres powstają wypasione resorty, ale nadal jest swojsko. Vlora dostała zadyszki, ale jak tylko zakończą wszystkie remonty turyści będą zachwyceni.
Albania jako kraj, który nie ma nic wspólnego z fundamentalizmem religijnym rzeczywiście jawi się jako doskonała alternatywa dla wielu popularnych destynacji. No i te ceny! Jeszcze jest tanio. Jeszcze jest normalnie. I o ironio! Bardzo bezpiecznie! Podkreślam to. Wbijam do głów od lat. W końcu widać to, jak na dłoni.
Największy niepokój budzą aktualnie uchodźcy, którzy skutecznie obrzydzili ludziom Grecję. Wciąż pojawiają się pytania ich dotyczące. Mogę ogłosić wszem i wobec, że uchodźców w Albanii jak nie było, tak nie ma. Przyznam, że śmiejemy się ze znajomymi, że chyba stereotyp strasznej Albanii podziałał. Jeśli Grecy powtarzali im, że tam będzie im gorzej niż w Syrii, bo ta straszna mafia, bieda i Voldemort…. no to do Albanii walą tłumy, ale turystów.
A poważnie podchodząc do sprawy – Albania drzwi uchodźcom zamknęła. Zdeklarowali się, że mogą przyjąć niewielką ich liczbę, ale zostaną oni umieszczeni w zamkniętych obozach bez możliwości ich opuszczania. Taka alternatywa nie była widocznie kusząca. Na trasie uchodźców też już nie ma. Do wakacji wszyscy będą w Turcji, gdzie są sukcesywnie transportowani.
Moim największym zmartwieniem w te wakacje będą mistrzostwa w piłce nożnej… oznacza to dla mnie tylko jedno: będę musiała układać plany wycieczek fakultatywnych pod terminarz rozgrywek 🙂

Albo ma Pani szczęście albo jest turystycznym “nosem”, albańskim wizjonerem 🙂
Mam szczęście 😉
ok, byłem z żoną w zeszłym roku – bardzo ładny i tani (jeszcze) kraj, ale…
droga, to istny koszmar: przepełnione autostrady i kolejki na granicach, np Serbia – Węgry ok. 7 godzin. Mówi się, że Polacy źle jeżdżą! Proponuję poobserwować, co wyczyniają Niemcy, Austriacy czy Włosi. Natomiast wjeżdżając już do Albanii proponuję mieć oczy dookoła głowy – przepisy drogowe traktują z przymrużeniem oka.Nie jest wykluczone, że w tym roku znowu tam zawitamy. Pozdrawiam
Albanczycy sa dobrymi kierowcami. Inna kultura jazdy. Wymuszanie pierwszenstwa na porzadku dziennym; mimo to nie ma kolizji. Czy tam w ogole istnieje taki termin jak wymuszenie pierwszenstwa? Saranda chyba najfajniejszy kurort w Albanii. Jak kogos nie stac na Sopot albo Dubrownik to to miejsce jest swietna alternatywa. Jak ktos chce chce jednak poznac prawdziwy klimat albanii warto odwiedzic miejca mniej komercyjne (szkodra, berat).
Właśnie! Ja zawsze to powtarzam, że Albańczycy teoretycznie jeżdżą jak wariaci, ale tam jest niewiele stłuczek czy wypadków. Oni jeżdżą cholernie uważnie i obserwują się na drodze.
Jak chodzi o kurorty to ja na przykład Sarandę lubię najmniej 😉 Ale fanów też rozumiem 🙂
Pani Izo, chciałabym zapytać, jak to jest z rozbijaniem namiotu na “dziko”?
Byliśmy już w zeszłym roku we Vlorze, zakochaliśmy się w Albanii i teraz planujemy wyprawę motocyklem. A, wiadomo, nie zawsze uda się znaleźć camping, czy zjedzie się z trasy, noc zaskoczy…
Tam nie ma większych problemów z rozbijaniem się na dziko … jeszcze 😉
Witam P.Izo,
przy okazji dziękuję za bloga, śledzę go intensywnie, bo już niedługo będę miała okazje być w Albanii.
Zaciekawiło mnie , wiem jakie miejsce-kurort lubi Pani najmniej , ale które miejsce najbardziej ?:)
Pozdrawiam
Ja dziękuję! Jak chodzi o kurorty najmniej lubię Sarandę 🙂 Jak chodzi o ukochane miejsce to nie umiem powiedzieć 🙂
Dlaczego Saranda nie Pani Izo. W tym roku tam własnie będę.
To moje osobiste zdanie 🙂 niektóre miejsca się lubi niektóre mniej 🙂