Feel the flow… czyli wspomnienia z podróży I

Kilka dni temu wróciłam z Bałkanów. W polskich temperaturach ciężko jest myśleć o “moich rejonach” bez tęsknoty.

Trasa była ciekawa i różnorodna, gdyż obejmowała Kosowo, Albanię, Czarnogórę oraz Chorwację. Jak jeszcze dodamy, że Serbia i BiH też znajdowały się na naszej drodze mamy lwią część półwyspu w garści. Od ponad 10 lat przemierzam te ścieżki i miarą mojego dorosłego życia są tak naprawdę nie lata, ale kilometry.

Niezależnie od tego który raz przemierzam Bałkany zawsze coś mnie zaskoczy, zastanowi lub oczaruje. Najważniejsze jest to, że pierwszy raz odwiedziłam Kosowo i w końcu byłam w samym środku “zimy” we Vlorze. Oczywiście ta wycieczka wywołała we mnie takie straszne pokłady emocji, że myślę, że na mojej głowie można było zagotować garnek całkiem niezłej zupy. Niejednokrotnie odczuli to towarzysze podróży, którzy musieli się przebić przez mój słowotok oraz mentalny haj. To niezwykle inspirujące, ale i na wskroś intymne mówić ludziom o swojej pasji, która nie musi być przez nikogo rozumiana. Bo kochać Bałkany to trochę jak żyć z na pozór brzydką żoną. Jeden ze znajomych kierowców mówi o swojej per Kazimierz… bo taka paskudna. Ale nawet w sztok pijany wraca jednak do niej 🙂

O Albanii mogę godzinami gadać i wyłuskiwać te wszystkie śmieci z jej pięknego krajobrazu. Złoszczę się. Obiecuje sobie, że to już ostatni rok w turystyce. Ostatni sezon na południu. Później uśmiecham się po kolejnym telefonie, kiedy udaje mi się wytłumaczyć zmartwionemu turyście, że naprawdę nie ma się czego bać, że nawet w tym chaosie stereotypów można znaleźć słońce, plaże i cudne jedzenie. O tym jeszcze nie pisze się wprost. Jeszcze nie każdy potrafi o tym mówić. Dlatego takie wariatki jak ja muszą czasem o tym krzyczeć. Sama sobie taki kierunek wybrałam. Nie mam co narzekać.

Drodzy czytelnicy.

Wiecie jak fajnie jest usiąść na piwku na deptaku w Prishtinie? Pośmiać się z tego, że można go przejść w minutę “wte i wewte”! Ale tak niesamowicie wystrojonych starszych panów widziałam tylko na pocztówkach z Paryża lub Wiednia. Płaszcze i kurtki w stonowanych beżach lub czerniach oraz wszechobecne szaliki w elegancką kratkę. Każdy z resztą tam jest jak z żurnala i cieszyłam się, że mogę się ładnie ubrać i usiąść w nienachalnym słońcu pośród tych ludzi, którzy chcą być w sposób zachodnioeuropejski  bogaci, ale jeszcze nie do końca wiedzą jak. To zdecydowanie łączy ich z Albańczykami, bo summa summarum w Prishtinie równie często jak albańską mentalność można spotkać również matkę Jugosławię. Godnie reprezentowaną przez komunistyczny monolit Hotelu Grand oraz megalomańską budowlę Biblioteki Narodowej.
Pamiętajmy również, że pierwszą rockową piosenką w języku albańskim był przebój na wskroś jugosłowiańskiego Bijelo Dugme Kosovska.

Jest bardzo eklektycznie ze względu na duże stężenie obcokrajowców w krwiobiegu miasta. Czuć tam ten nerw rozwoju i przemiany. Krok ludzi potrafi być szybki i zdecydowany. Rytm pędu nowoczesności miesza się z staromodnym, bałkańskim i  powolnym stukotem obcasów na odnowionym bruku. Kawiarnie krajów południowych same w sobie dają smak codzienności bałkańskiej.

Kelnerzy podają nam wino. Rozkładają serwetki na kolanach. Starają się dopieścić przybyszów z innego świata. Świata, który doskonale pamięta rozkładane stragany z pierwszymi telefonami komórkowymi. Pierwsze przemiany, bohaterów z mównic parlamentarnych i palce wzniesione w geście Viktorii. Kafejki internetowe na każdym rogu i życie, które w końcu traci wszechobecny koloryt szarości.

Chyba dlatego tak im wszystkim kibicuje żeby w końcu starli z siebie ten komunistyczny kurz i mogli iść w pełni dalej. Utracą dziewictwo, ale myślę, że zawsze będą mieli w zanadrzu swoją dzikość, która wcale nie musi być negatywnym słowem.

IMG_0131Prisztina_Kosovo1 Prisztina_Kosovo3 Prisztina_Kosovo8 Prisztina_Kosovo10

6 thoughts on “Feel the flow… czyli wspomnienia z podróży I

  1. Uwielbiam czytać Pani bloga jest tak fajnie wszystko opisane , że nie mogę się już doczekać mojego wyjazdu do Vlory.
    Pozdrawiam 🙂

  2. “Ale tak niesamowicie wystrojonych starszych panów widziałam tylko na pocztówkach z Paryża lub Wiednia. Płaszcze i kurtki w stonowanych beżach lub czerniach oraz wszechobecne szaliki w elegancką kratkę.”

    Też na to zwróciłem uwagę w Prisztinie, to znaczy na tę elegancję ogólnie, bo we wrześniu płaszczy i szalików oczywiście nikt jeszcze nie nosił.
    Ale niezły gust to chyba cecha w ogóle muzułmanów w tamtych stronach, bo Turcy też się całkiem nieźle ubierają.

    1. Na Bałkanach są miejsca gustowne i zupełnie niezależne chyba od kwestii religijnych. Na przykład Belgrad jest modny oraz elegancki chociaż i postkomunistyczny. Czarnogóra to dla mnie pokaz anty mody. W Albanii bywa i kiczowato i modnie.
      Może jakiś to wpływ Turków osmańskich 😉 Wiadomo, że najcięższe przekleństwa dotyczą ich wpływu na Bałkany czyli może w genach zaszczepili również elegancję 🙂

  3. Bałkany budzą skrajne emocje, zarówno u tych, którze je kochają, jak i u tych, którzy je nienawidzą. Ale ja również o Bałkanach mogę gadać i gadać i nakłaniać do odwiedzin. Bo to po prostu piękny region Europy jest. Ot, co! 🙂

Leave a Reply