Edi Rama oczywiście wygrał w wyborach co dla wielu oznaczało wielkie świętowanie, a o poranku pewnie i kaca. A na kaca nie ma nic lepszego niż orzeźwiający dhalle! .A co to właściwie jest? Sprawa banalna, ale genialna. Jogurt pitny rozcieńczany woda i doprawiony solą. W Turcji czy Bułgarii taki specyfik znany jest jako ayran. Podawany oczywiście zimny jest świetnym dodatkiem do byrka… czyli do ulubionego śniadania Albańczyków. Byrek lub w innych częściach Bałkanów burek to ciasto francuskie nadziewane mięsem mielonym, białym słonym serem lub szpinakiem. Oczywiście są też wersje regionalne: pomidory, pieczarki etc. Coś takiego zjedzone rano naprawdę trzyma do późnego popołudnia, a nawet wieczora, kiedy można wyjść na albańską ucztę.
W Albanii kuchnia jest naprawdę doskonała i nie narazimy się na jakiś straszny szok, gdyż w menu nie ma wielkiej egzotyki. Jednak nie można powiedzieć, że nic nas nie zaskoczy. Oczywiście pozytywnie! Z głodu nie umrzemy. Porcje w proporcji do cen są ogromne i tanie. W kwestii wyboru dań to kuchnia śródziemnomorska króluje (zwłaszcza we Vlorze i innych kurortach) oraz grillowana jagnięcina, baranina czy w niektórych regionach bardzo popularna koźlina. Oczywiście w tych grupach znajdujemy również potrawy przyrządzone “po albańsku” i tradycyjne potrawy.
Jak jesteśmy nad morzem to oczywiście rybki, a najpopularniejsze to Koce (dorada) i Lavrak (inaczej labraks lub okoń morski). Drugi smakołyk “dla odważnych” to owoce morza. Wiem, że nie każdego da się namówić na spróbowanie czy nawet spojrzenie w ich kierunku. Ale jeśli ktoś ma ochotę spróbować to tylko tu – po pierwsze ze względu na cenę, po drugie na jakość i świeżość. Albania jest “zagłębiem” małży (alb. midhje), które podawane są tu w skorupkach w sosie własnym z dodatkiem pomidorów i oliwy. Delikatnie doprawiane nawet nie potrzebują dodatkowej oprawy. Jednie troszkę cytryny oraz chlebek, który można moczyć w sosiku. Są również wersje bez skorupek z sosem pomidorowym, ale jednak największa zabawa jest jak są w muszelkach.
Poza tym jak najbardziej śródziemnomorskie makarony oraz pizze. We Włoskim stylu, gdyż bardzo dużo Albańczyków wróciło z emigracji z Włoch i właśnie tam pracowali jako kucharze. Uczyli się u źródeł.
No i mięcho! I to nie byle jakie. W każdej porządnej knajpie z grillem kręci się na rożnie w całości baran lub jagnię. W całości tez można je zjeść, bo wszystko może okazać się smakołykiem. Jedzenie łba włącznie z oczami, językiem czy mózgiem może wydawać się dość dziwnym pomysłem, ale jakim smacznym. Oko w sumie rozpływa się w ustach, a mózg je się z grillowanym chlebem. Do mięska podaje się oprócz frytek czy sałatki również kos czyli sos jogurtowy podobny do tzatziki.
Niedawno w restauracji wśród podrobów podano mi coś “podejrzanego” co wzbudzało ogólną wesołość wśród Albańczyków. Zwłaszcza, jak zaczynałam powoli sięgać po porcję i pytać “A co to jest”? Dwuznaczne uśmiechy i spojrzenia pod stół wskazywały “co to jest”. Tak oto pierwszy raz w życiu jadłam jądra i przyznaję były smaczne! Chociaż pozostaje pewna delikatna niepewność jak zareaguje kelner przy złożeniu takiego zamówienia przez blondynkę z Polski, ale kiedyś zaryzykuje.
Wśród dań mniej kontrowersyjnych, a charakterystycznych są gołąbki w liściach winograon, arapash (kaszka kukurydziana z podrobami podawana na zimno), fergese (serek biały z pomidorem, papryką oraz oliwą) w którym zapieka się mięso, warzywa lub nawet owoce morza (tzw. tave), qofte (kotlecik z mielonej baraniny) czy bamje (znane też pod nazwą okra). Wiele z tych potraw można spotkać w innych krajach bałkańskich. Kuchnia albańska ma wiele takich zapożyczeń i wersji. No na pewno człowiek głodny z urlopu nie wróci.
Jeszcze słowo o zupach, których w Albanii jest niewiele, ale polecam zupę rybną, która jest całkowicie inna od tej polskiej. To bulion z kawałkami grillowanej wcześniej rybki z kawałkami świeżych pomidorów.
Mogłabym jeszcze długo wymieniać i wymieniać tak naprawdę. Teraz trochę nacieszmy oczy jedzeniem. Zdjęcia robiła moja kochana psiapsiuła Ania, która złapała albańskiego bakcyla, że tak powiem 🙂 I którą ślicznie pozdrawiam!
Psiapsióła właśnie siedzi o suchym pysku, przy biednej kawce bez rakiji.
Jedzenie faktycznie bajeczne, Albanię można i NALEŻY zwiedzać od restauracji do restauracji.
A
jedzenie fantastyczne….warzywa mają zupełnie inny smak….no i to wino…..sery mmmmmmmmmmm
wspaniałe jedzenie a łepek z oczętami palce lizać miamiamia
Pamiętam tą degustację 😉
A czy są dostępne jakieś tradycyjne dania obiadowe dla wegetarian?
Wegetarianie mogą (jednak nie weganie) mogą spróbować warzyw grillowanych, serów czy makaronów/rizotto z pomidorami, warzywami etc. byrka z serem lub szpinakiem.
Większość dań jednak jest albo mięsna albo rybna, ale da się przetrwać 🙂
Eh… Niestety spodziewałem się, że to będzie kolejny kraj gdzie z lokalnych potraw pozostanie mi pizza (chociaż byrk zapowiada się ciekawie). W każdym bądź razie dziękuję za odpowiedź. W chwili obecnej nie pozostaje mi nic innego jak ćwiczyć wymowę: Unë nuk ha mish, a keni enët vegjetarian? 🙂
🙂