Po fantastycznych spotkaniach i przed kolejnymi, czas na Międzynarodowy Dzień Przewodnika! Ze wszystkich dziedzin turystyki, których się imałam właśnie bycie przewodnikiem lubię najbardziej.
To zawód, który przyciąga pasjonatów i cieszę się, że wielu takich ludzi znam. Z tego miejsca Was pozdrawiam! 🙂
Z okazji “przewodnickiego” święta napiszę o miejscach, po których najbardziej lubię oprowadzać! I o kilku przygodach związanych z moim zawodem.
1.Muzeum Onufrego w Beracie to mój faworyt ze względu na historię i na ludzi. Anila Droboniku oraz Ariani Prifti, którzy tam pracują byli moimi pierwszymi nauczycielami. Od Anili chociażby wiem bardzo dużo o symbolice poszczególnych ikon. Ariani na przykład nauczył mnie czytać kalendarz znajdujący się na posadzce. Starając się im trochę odwdzięczyć przygotowałam dla nich specjalnie tłumaczenie ulotki, która jest takim mini przewodnikiem po wnętrzu. Można ją znaleźć w miejscu, gdzie kupujemy bilety. Pamiętam raz sytuację, kiedy czekałam z grupą na swoją kolej i albański przewodnik w białej czapeczce, który akurat przyprowadził polską grupę najpierw spiorunował mnie pełnym wyższości wzrokiem, a później rozdawał swoim turystom tłumaczenie sygnowane moim nazwiskiem.
Zostawmy jednak to, bo jak staję przed ikonostasem za każdym razem czuję, że tak mało wiem. Każdy symbol, każdy najmniejszy szczegół jest ważny i z roku na rok staram się sprawić żeby moja opowieść była jeszcze lepsza.


2. Bunk’art to najnowszy wynalazek na mapie Tirany. Od razu mi się tam spodobało – zwłaszcza możliwość opowiedzenia o czasach komunistycznych. Jeśli chcę unaocznić ludziom jak wyglądały tamte czasy zabieram ich do podziemnego bunkra Hodży. Mimo, że samo oprowadzanie sprawia tam dużo problemów to zawsze zatrzymuję się m.in. w pokoju samego dyktatora oraz wskazuję sale obrazujące codzienne życie Albańczyków. Dużo ciekawostek można przekazać w pokojach poświęconych okresowi komunistycznemu oraz represjom tamtego czasu. Na koniec pozwalam rozsiąść się w auli. To jest miejsce, gdzie zwykle opowiadam najsmutniejsze albańskie opowieści o rozbitych rodzinach, złamanych życiorysach i życiu w kraju bez Boga i nadziei.
Fajnie mieć świadomość, że byłam pierwszą przewodniczką, która wprowadziła tam polskie grupy! No i może uda się zrobić audioguida po polsku!
3. Butrint to miejsce, gdzie opowieść układa się sama. To miejsce zarazem trudne i łatwe. Z jednej strony przekrój przez historię od czasów starożytnych. Z drugiej jeden z najlepiej zachowanych tego typu zabytków. Robi niesamowite wrażenie i zawsze jestem taka dumna, jak ktoś mówi, że był w wielu miejscach i to nie ustępuje bardziej znanym zabytkom. Osoby, które uznają, że zwykle parki archeologiczne to kupa kamieni też mogą się grubo zdziwić. Nie byłam tam kawał czasu z wycieczką i trochę tęsknię za eukaliptusami i pytaniami turystów “A misie koala też będą?”
4. Muzeum Etnograficzne w Gjirokastrze. Wymieniłam to ze względu na ciekawostki z tego miasta. Fantastycznie jest opowiadać o duszy albańskiej i tradycjach tego kraju w tradycyjnym wnętrzu w stylu tureckim. Czuję się trochę jak bajarz opowiadając o zaślubinach trwających kilka dni, postrzyżynach czy ostatniej drodze. Mogę tańczyć jak bohaterowie moich historii. Nawiązywać do religii, czerpać garściami z historii rodzinnych oraz śmiać się z dowcipów o mieszkańcach poszczególnych miejscowości. Taka przestrzeń magiczna – mój osobisty wehikuł czasu
5. Autobus 😉 To jest punkt umowny, bo prawda jest taka, że jeśli wsadzicie mnie do autobusu i dacie mikrofon to nie będziecie mieć spokoju. Na przykład trasa przez Llogarę to była moja pierwsza wycieczka. Piękne widoki pomagały mi, w przedstawieniu Albanii, jako kraju ciekawego i pięknego. O czym gadam tak na trasie? Chyba o wszystkim już mówiłam! Od bunkrów po mercedesy. Od złego oka po związki. Od rodziny po politykę. Bywało smutno. Bywało sprośnie. Oczywiście też nigdy nie mogło zabraknąć opowieści o panu, któremu nie brakowało żony lub innej legendy turystycznej.