TEKST GOŚCINNY Justyny Mleczak autorki bloga Are u fyrom? o Macedonii
Macedonia, mimo dumnych raportów Ministerstwa Turystyki o rosnącej liczbie przybywających do Republiki turystów, wciąż zajmuje miejsce w ogonku w rywalizacji kierunków turystycznych. Skopje to często jedynie noclegownia dla podróżujących dalej do Grecji czy Bułgarii. Prawdziwą turystyczną stolicą Macedonii od lat jest Ochryda, która w dodatku w tym roku trafiła na listę polecanych przez Lonely Planet kierunków – jako jedyny reprezentant Bałkanów. Czy zwiedzanie Macedonii naprawdę kończy się na liczeniu pomników w stolicy i odwiedzinach (pięknego) jeziora, które chciałoby być morzem?
SKOPJE
Standardowy skopijski pakiet obejmuje: wjazd na górę Vodno, panoramę spod krzyża, selfie pod Aleksandrem Wielkim (ups, Wojownikiem na koniu), chwilę zadumy w Domu Pamięci Matki Teresy i zakupy na Starej Čaršiji, zakończone macedońską biesiadą z kebapi i szopską sałatką. Tymczasem są co najmniej dwa obiekty, o które warto zahaczyć, a których odwiedzenie ani nie wymaga zejścia z wyznaczonego szlaku, ani wyciągnięcia portfela – do obu wstęp jest wolny. Pierwszy to Muzeum Miasta Skopje, które znajduje się w pozostałościach starego dworca kolejowego. W budynku zwiedzić można stałą ekspozycję, opowiadającą o tragicznym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Skopje w 1963 roku. Warto, bo to nie tylko historia miasta, lecz również niesamowita opowieść o ludzkiej solidarności ponad żelazną kurtyną. Charakterystycznym elementem muzeum jest zegar nad głównym wejściem, który zatrzymał się z chwilą pierwszego wstrząsu, o 5.17.
Drugim, chyba jeszcze rzadziej odwiedzanym miejscem, jest Muzeum Holocaustu, znajdujące się pomiędzy wspomnianym Aleksandrem i Čaršiją. To jedyny obiekt tego typu na Bałkanach, opowiadający zarówno o tragicznych losach bałkańskich Żydów w czasie II wojny światowej, jak i o ich specyficznej kulturze i roli odgrywanej na tych ziemiach przez wieki. Pozycja obowiązkowa dla osób, dla których Holocaust zaczyna się i kończy w Oświęcimiu.
Cygańskim duszom Skopje oferuje jeszcze inny smaczek. To gmina Shuto Orizari lub inaczej Shutka, stanowiąca część aglomeracji Skopje, nieoficjalna stolica Romów. W lipcu i sierpniu z całego świata do Shutki zjeżdżają potomkowie cygańskich nomadów i rozpoczyna się sezon kolorowych, roztańczonych ulicznych weselisk. Po takiej wizycie nikt już nie powie, że prawdziwych Cyganów już nie ma.
KANION MATKA
Kanion Matka jest miejscem bardzo popularnym, szczególnie wśród pragnących odetchnąć na chwilę świeżym powietrzem mieszkańców stolicy. Nic dziwnego; znajduje się zaledwie kilkanaście kilometrów od Skopje, a podróż autobusem miejskim w jedną stronę zajmuje niecałą godzinę i kosztuje nieco ponad dwa złote. Wielbiciele aktywnego spędzania czasu mogą skusić się na trekking ze szczytu Vodno lub odwiedzić wszystkie okoliczne cerkiewki. Matka to miejsce popularne wśród kajakarzy, nurków i miłośników wspinaczki górskiej. Mniej aktywni zadowolą się leniwym spacerem brzegiem jeziora lub rejsem łodzią z przystankiem w słynnej jaskini Vrelo. Podejrzewa się, że Vrelo może być najgłębszą jaskinią świata. Rekord głębokości w nurkowaniu jaskiniowym we Vrelo od września tego roku należy do słynnego polskiego nurka, Krzysztofa Starnawskiego.

TETOVO
Tetova nie odwiedzają nawet sami Macedończycy, przekonani, że w zdominowanym przez Albańczyków ośrodku przemysłowym nie może być nic ciekawego. Tymczasem to właśnie w tej albańskiej enklawie znajduje się zabytek unikatowy, Kolorowy Meczet, wybudowany w 1438 roku. Jedyny w swoim rodzaju, bowiem misternie i bogato zdobiony zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz meczet nie ma odpowiedników w świecie islamskim. To naprawdę trzeba zobaczyć. W mieście warto również odwiedzić tekke bektaszytów. Wielbiciele śnieżnego szaleństwa i wypraw górskich mogą uczynić z Tetova wygodny punkt wypadowy do pobliskiego ośrodka narciarskiego, Popovej Szapki. Co ciekawe, właśnie „albańska stolica Macedonii” jest też stolicą narodowej potrawy Macedończyków, tavče gravče.
Ach. Na najgenialniejsze trileče tylko do Albańczyka!

OCHRYDA I OKOLICE
O Ochrydzie w ostatnim czasie jest tak głośno, że nie widzę potrzeby w powielaniu szeroko dostępnych informacji. Jeśli jednak chcesz błysnąć między znajomymi z nosami w Lonely Planet, koniecznie w starożytnym Lychnidos zabierz ich do małego muzeum duńskiego pisarza i dziennikarza A. den Doolaarda. Jego dwie powieści, zwłaszcza druga (Wesele siedmiu Cyganów) zwróciły uwagę niderlandzkiej społeczności na spokojne miasteczko nad Jeziorem Ochrydzkim jeszcze przed drugą wojną światową. Duńczycy długo zazdrośnie strzegli swojej oazy spokoju – wyróżnienie jej przez Lonely Planet pewnie nie bardzo im jest w smak…
Natomiast Struga, położona około pół godziny jazdy w kierunku granicy z Albanią od Ochrydy, jest miastem poezji i kultury. Corocznie odbywa się tu festiwal poetycki, na który przybywają poeci, pisarze i artyści z całego świata. W odległości kilku do kilkunastu kilometrów od Strugi znajdują się niezwykłe, wydrążone w skale cerkwie z fantastycznymi freskami. Z kolei na północ od miasta do gór przytuliła się mała wioska, która w 1991 roku w odpowiedzi na albańskie referendum federacyjne ogłosiła się republiką – Vevchani. Zimą odbywa się tu karnawał, łączący tradycje prawosławne z pogańskimi, a ulice wioski zapełniają się makabrycznymi postaciami.

BITOLA
Tak jak Ochryda od dziesięcioleci znana jest Duńczykom, tak Bitola stanowi obowiązkowy punkt turystów tureckich, wliczając w to wycieczki szkolne. Bitola nie tylko była ważnym ośrodkiem handlowym i dyplomatycznym (zwana była „miastem konsulów”) za czasów panowania Imperium Osmańskiego. To w tutejszej Akademii Wojskowej kształcił się Mustafa Kemal Ataturk. Obecnie w miejskim muzeum można odwiedzić, finansowaną i utrzymywaną przez rząd turecki, specjalną wystawę poświęconą ojcu nowożytnego narodu tureckiego. Tutaj też pielgrzymują Turcy w każdym wieku.
W mieście koniecznie trzeba przejść się po starym bazarze i przysiąść w jednej z kawiarni, by spróbować specyficznego smaku bozy i uraczyć się tureckimi słodyczami. W cerkwi św. Dymitra zachwycić się freskami, przytłaczającymi żyrandolami i największym na Bałkanach drewnianym ikonostasem.
Muzeum swoją drogą, ikonostas i słodycze swoją, ale być w Bitoli i nie zobaczyć Heraklei – niewybaczalne. Heraclea Lyncestis, a raczej ruiny pozostałe po starożytnym mieście z przepięknie zachowanymi mozaikami i teatrem starożytnym, znajduje się dwa kilometry na południe od Bitoli.
Odkryte pozostałości Wielkiej Bazyliki zapierają dech w piersiach, a posadzka zdobiona mozaikami jest tak piękna, że Macedończycy zdecydowali się umieścić ją na rewersie banknotu o nominale 5000 denarów. Pamiętajcie tylko, żeby nie zwiedzać zza płotu, tylko wejść do środka! Piękna tego niesamowitego zabytku nie da się ocenić ignoranckim rzutem oka z daleka.
KRATOVO I KAMIENNE KUKŁY
Na wschodzie Macedonii jest miasteczko, które legendami, zabytkami i atmosferą mogłoby obdarzyć parę innych. I prawie nie ma tu pomników, a i tak jest z czym sobie robić zdjęcia. Plotki niosą, że to ulubione miasto polskiego ambasadora.
Kratovo nie jest miejscowością tłumnie odwiedzaną przez turystów. Wycieczki zwykle dojeżdżają do znajdującej się kilka kilometrów na północny-zachód wsi Kuklica, robią zdjęcia na niekończącym się weselu, po czym sadowią się w autokarach, kontynuując objazd. Na pierwszy rzut oka „kamienne kukły”, czyli formacja skalna nieopodal wsi, przypominają przerośnięty Stonehenge albo rozsypane miniaturki Maczugi Herkulesa w Ojcowie. Niektórzy mówią też o nich jako o małej Kapodacji. Formacja, jak mówi naukowa teoria, powstała w wyniku erozji nawet dziesięć milionów lat temu. Według podania we wsi Kuklica mieszkał chłopak, który nie mógł zdecydować się między dwiema dziewczynami: jedną piękną, lecz biedną, drugą brzydką, ale bogatą. Wreszcie postanowił, że ożeni się z obiema tego samego dnia, ale o różnych porach. Kiedy rozpoczęło się wesele chłopaka i bogatej wybranki, przyciągnięta hałasem druga dziewczyna podążyła w tym kierunku, ciekawa, kto jeszcze bierze tego dnia ślub. Widząc ukochanego z inną, rzuciła klątwę: „Niech w kamień zamienię się ja, para młoda i wszyscy goście!”. W ten sposób cały orszak zaklęty został w kamień i trwa tak do tej pory.
Samo Kratovo słynie z zachowanych w bardzo dobrym stanie mostów i wież z czasów średniowiecza i ottomańskich. Pod miastem ciągnie się sieć tuneli, która miała łączyć wszystkie wieże i być bezpieczną i szybką drogą ucieczki dla ludności w razie oblężenia. Legenda głosi, że w podziemiu ukryty jest skarb. Kto wie…


UKRYTE SKARBY – subiektywny przegląd perełek
Golem Grad – jedyna macedońska wyspa na jeziorze Prespa. Plan na wyprawę w klimatach Indiany Jonesa – podczas odkrywania zniszczonych cerkwi i pozostałości po wczesnochrześcijańskiej bazylice można wpaść na kłębowisko węży, które w ogromnej liczbie zamieszkują wyspę.
Solunska Glava – najwyższy szczyt (2540 m n.p.m.) górskiego masywu Jakupica. Podobno w sprzyjających warunkach ze szczytu widać Solun – Tessaloniki.
Zatopiony Kościół w Mavrovie – jednocześnie piękny i trochę straszny, zrujnowany kościół w pobliżu wsi Mavrovo jest idealnym miejscem na klimatyczną sesję zdjęciową.
Monastyry Treskavec i Zrze w pobliżu Prilepu – dwa przepiękne monastery z których roztacza się równie oszałamiający widok. Fantastyczny wybór na pieszą wędrówkę, u której celu z pewnością zostaniemy ugoszczeni ciepłą herbatą i uśmiechem.
Koniecznie następnym razem chce dotrzeć do Kratova i wschodniej Macedonii 🙂