Koniec języka…

We wszystkich źródłach można przeczytać, że język albański należy do najstarszych w Europie. Można również dodać, że również do najbardziej tajemniczych.

Pamiętam jak pierwszy raz odwiedziłam – jeszcze nie zawodowo- Albanię. Język mnie znokautował. Mimo szczerych chęci nie udało nam się ze znajomymi ogarnąć menu w restauracji. Potraktowaliśmy to jako przygodę, z której po dziś dzień się śmiejemy i “deska serów” na zawsze pozostanie dla nas potrawą narodową Albańczyków 🙂 Ale było to dawno-dawno temu, bo w czasach kiedy naprawdę chyba nikt oprócz takich bałkanofilów jak my nie jeździł w tamte rejony. Nawet jeszcze Czarnogóra była wtedy nieprzyzwoicie tania, ale już pod ogromnym wpływem Rosjan. Ciągle z resztą z “Ruskimi” byliśmy myleni – zwłaszcza, że z koleżanką byłyśmy przedstawicielkami czystej blond słowiańskości.

Wracając do tego dziwacznego języka muszę się przyznać, że pierwszy raz jadąc na rezydenturę byłam zupełną analfabetką. Przez pierwsze tygodnie ten język był jak woda. Nie rozróżniałam słów, zdania to były ciągi szeleszczących liter.

Nie wiem czy ktoś pamięta film “Trzynasty wojownik” z Antonio Banderasem, w którym główny bohater – arabski poeta, wyrusza do krainy Wikingów. Jest tam charakterystyczna scena przy ognisku, kiedy bohater zaczyna rozumieć język swoich towarzyszy. Od słowa do słowa powoli zamiast obcych wyrażeń pojawia się zrozumiały dla nas język. Świetnie ukazany proces. U mnie tak to się zaczęło – może nie tak spektakularnie jak w przypadku Banderasa, ale pierwsze granice zostały przekroczone.

Pierwsze czego się nauczyłam to oczywiście “brzydkie słowa”, nazwy niektórych części ciała i nomenklatura hotelowa. Po powrocie do Polski już na zajęciach okazało się, że tak naprawdę muszę zebrać swoją wiedzę do kupy i usystematyzować. Oczywiście pozostała jeszcze kwestia gramatyki, która w języku albańskim na szczęście nie jest jakaś strasznie skomplikowana.

Później pamiętam kolejne wyzwania. Pierwsza rozmowa telefoniczna (wszystko co miałam powiedzieć zapisałam sobie na kartce). Pierwsza konwersacja z obcą osobą, która nie wie, że do mnie trzeba mówić “powoli i dużymi literami”. Problemy z zapamiętaniem niektórych słów (do tej pory umyka mi suszarka oraz czasownik szukać) i próby wybrnięcia z twarzą z sytuacji pod tytułem “Pani Izo! Złamała się szczotka do toalety i ugrzęzła w rurze zapychając odpływ! Proszę nam pomóc zgłosić to na recepcji.”

W Albanii można dogadać się po angielsku, chociaż to tak naprawdę domena młodego pokolenia. Menu w restauracjach też już często występuje w wersjach dwujęzycznych. Częściej Albańczycy posługują się językiem greckim lub włoskim co jest wynikiem ogromnej emigracji do tamtych krajów.

Jednak dużo osób martwi się i czuje niepewnie. Myślenie “Jak ja się dogadam?” potrafi paraliżować. Dlatego przedstawiam niewielki przegląd rozmówek  polsko-albańskich.

Oczywiście rynek nie jest jeszcze nasycony, ale i tak jest lepiej niż w 2011, kiedy CUDEM zdobyłam na allegro rozmówki. Były skromne, ale przyznam, że są dla mnie kultowe. Zawierają podstawowe zwroty, trochę słownictwa przydatnego na wczasach, ale przyznam teraz z perspektywy czasu, że miały pewne braki. Na przykład wykaz potraw był bardzo ograniczony. Musiałam sama dopisać sobie wszystkie rodzaje mięsa lub poszczególne owoce morza. Podobnie z owocami i warzywami, przyprawami.

_bp5

Teraz najtańsza oferta i moim zdaniem całkiem praktyczna.

Te rozmówki mają większy zasób słownictwa i mogą również służyć do nauki języka dla początkujących. Niektóre zwroty są zupełnie niepotrzebne turyście, który przyjeżdża na tydzień do Albanii. Poza tym są niestety błędy, a raczej niedopowiedzenia. Na przykład w dziale o jedzeniu, a konkretnie owocach morza małże są reprezentowane przez słowo molusuk. Owszem są to mięczaki, ale w żadnym menu nie znajdziemy tego słówka 🙂 Wszędzie występują midhje. Po drugie zamiast kawioru czy ślimaków umieściłabym raczej takie słówka jak: kalmary czy ośmiornica. Żabich udek też raczej w Albanii się nie jada 😉

Niby dużo, ale trochę nieżyciowo. Znalazłam kilka takich kwiatków (jajka sadzone, rodzaje kawy oraz jakaś niezrozumiała miłość autorów do ostryg.). Na końcu znajduje się słowniczek, który wydaje się po prostu “zapchajdziurą”.

rozmowki_polsko__albanskie_IMAGE1_256151.jpgTrzecia opcja najbardziej rozbudowana i najdroższa. Jest to bardziej słownik – przy okazji zawierający rozmówki. Tą publikację jedynie przeglądałam i nie jestem w stanie ocenić jej dokładnie. Z jednej strony wydaje mi się bardzo obszerny jak dla zwykłego turysty, ale jednak jest to nadal pozycja praktyczna i podręczna.

untitled

10 thoughts on “Koniec języka…

  1. W Albanii można dogadać się również po włosku. Ja osobiście włoskiego nie znam, ale Ci którzy się nim porozumiewają zazwyczaj silnie gestykulują, dzięki temu można ich spokojnie zrozumieć. Czasami znajdą się Albańczycy mówiący po serbsku, a wtedy mogę poprowadzić całkiem zwięzłą konwersację (nie, nie znam serbskiego, ale język ten całkiem dobrze rozumiem). Również niemiecki jest w użyciu, ale akurat z niego korzystałam najmniej, ponieważ mimo kilku lat nauki tego języka potrafię wydukać raptem kilka zdań.
    Osobiście uważam albański za wyjątkowo pokrętny język, ale póki wiem jak zamówić burka z odpowiednim nadzieniem, to jestem zadowolona 😉

    1. Po serbsku można bardziej an północy, ale zwykle słyszałam: “Znam, ale nie będę rozmawiać w tym języku” 🙂 Nie wiem jak jest z niemeickim, bo go kompletnie nie znam. Natomiast starsze pokolenie jeszcze potrafi co-nie-co po rosyjsku.
      Albański strasznie brzmi, ale jak co do czego przychodzi okazuje się bardzo logiczny 🙂

      1. Ja akurat po serbsku dogadałam się w Sarandzie, w jednej z Pekar 😉
        Natomiast my jeżdżąc po Bałkanach staraliśmy się słuchać lokalnych rozgłośni radiowych. Kiedy słuchaliśmy tych albańskich, czułam się jakby ten język to był mix włoskiego, angielskiego i niemieckiego. W każdym razie dzięki temu, że Albańczycy są bardzo otwarci, to zawsze starają się jakoś dogadać z tymi, którzy ich języka nie znają 🙂

  2. A może by Pani Izo zamieściła krótki słownik kulinarny?Chętnie zapoznam się ze specjałami kuchni albańskiej. Nie będę ukrywał że mój wyjazd do Albanii jest po części wyjazdem kulinarnym.

    1. W dziale cen zamieściłam dużo nazw z menu po albańsku 🙂 Ale możliwe, że znów dodam następne słówka właśnie związane z jedzeniem. Bardzo dużo osób jedzie właśnie zafascynowane jedzeniem. Dlatego zawsze polecam żeby nie wykupywać wyżywienia tylko próbować, kosztować etc 🙂

    1. Skrót myślowy, bo na całym świecie się jada pewnie żabie udka w restauracjach różnistych. Jednak raczej we Francji niż w Albanii wpadłabym na zamawianie tego smakołyku 🙂 Bardziej przydatne uznałabym inne słówka 🙂

  3. jedyny problem z jezykiem mielismy gdy jechalismy z albanskim weselem- reszta trasy po angielsku lub po polsku(zona albanczyka byla polka)

  4. No ja jestem od kilku lat zwiazana z albanczykiem ale jezyka dalej nie znam kilka podstawowych zwrotow i najlepiej tam sie dogadywac po angielsku niemiecki tez idzie serbskiego nie chca uzywac z powodow kosova mimo ze prawie kazdy albanczyk zna ten jezyk a ich kuchnia hmmm palce lizac

Leave a Reply