Ostatnio było o narkotykach 🙂
W związku z wejściem na ekrany polskich kin opartego na książce Jerzego Pilcha filmu “Pod Mocnym Aniołem” zaczęłam się zastanawiać jak wyglądałaby wersja albańska pijackiego monologu.
Jak piją Albańczycy? Jak się odnoszą do naszego swobodnego podejścia do alkoholu? Jakie są napoje wyskokowe w Albanii? Takie pytania również pojawiają się w moim turystycznym świecie. Padają m.in. w trakcie zakrapianych imprez, między jednym toastem a drugim. Często właśnie w obecności Albańczyków, którzy do samego picia alkoholu podchodzą spokojniej niż Polacy. Reagujemy na alkohol bardziej entuzjastycznie i nieraz dziwimy się zdystansowaniu tego przecież otwartego ludu z południa. Spokojnie- Albańczycy święci nie są i za kołnierz nie wylewają. Zabawa w mieszanym narodowościowo towarzystwie i tak w końcu zamienia się w gwarną imprezkę z pełnym emocji przybijaniem toastów. “Gezuar!” na jedną nóżkę! “Na zdrowie!” na drugą nóżkę!
My nasze “Hej Sokoły!”. Oni zamawiają następną kolejkę. Piwo się pieni i przelewa. Rakija znika. Wszyscy ruszają w tany i nagle okazuje się, że jest czwarta rano i przez całą noc trzymaliśmy kelnerów, którzy nie mają szans się wyspać. Rezydenci po wieczorach integracyjnych też ledwo rano powłóczą nogami i sączą dhall, który ma ukoić skołatane… nerwy. W ostateczności pozostaje kawa z… z rakiją właśnie. Pierwszy raz zaserwowano mi ją na pusty żołądek na samym początku mojego pobytu we Vlorze. O godzinie 9 rano. Nie mogłam nawet się skrzywić, bo musiałam ubijać interesy, więc pewna męska twardość była wskazana. Pobudza, nie zaprzeczę. Widziałam jak kilka osób postawiła na nogi, jak byli mocno wczorajsi. Jest połączeniem naszego swojskiego klina z elementem na wskroś bałkańskim. Z jednej strony egzotyka, z drugiej taka swojska i bliska.
Tak jak na całych Bałkanach najpopularniejsza jest raki/rakija. Słowo najprawdopodobniej pochodzi z arabskiego al-rak czyli słodki. Jednak korzenie samego trunku nie są znane i zwłaszcza Serbowie, Bułgarzy i Turcy spierają się o to kto “wynalazł” ten napój.
Turcy uważają, że to oni zaszczepili tradycje wytwarzania raki w trakcie trwania panowania Państwa Otomańskiego na tych ziemiach. Niezależnie od tego kto był ojcem, każdy naród swój specyficzny trunek posiada.
W Albanii jednak raki rrushi czyli rakija z winogron jest najpopularniejsza. Oczywiście mocna jak diabli i dla koneserów. Niektórzy twierdzą, że smakuje jak bimber i na samą myśl ich otrząsa. Pije się ją w większych kieliszkach lub wręcz w szklankach. Jednak nie “na raz” tylko sączy powoli. Polacy czasem zadziwiali tym, że potrafili przechylić całość w oka mgnieniu jak polską czystą. Nie tędy droga, bo można bardzo szybko spaść pod stół, a to jest źle widziane. Przede wszystkim raki potrafi mieć i 70%! Dlatego lepiej spokojnie popijać i podgryzać meze czyli zakąski w postaci qofte, sera, oliwek, czosnku etc. Można też najpierw zjeść obfitą kolację i dopiero zasiąść do picia.
A dlaczego takie swojski “upadek z dywanu na głowę” nie jest dobrze widziany w Albanii? Otóż Albańczycy uważają, że takie spicie się jest równoznaczne z utratą honoru.Czasem jest to traktowane poważniej czasem mniej, ale lepiej swojej twarzy nie kłaść na szali. Dotyczy to zwłaszcza wrażliwych na tym punkcie mężczyzn. Kobiety piją mało albo wcale. Raczej nie organizują sobie mocno zakrapianych imprez czy nasiadówek z koleżankami przy dużej ilości wina. A faceci – owszem potrafią w swoim gronie nieźle zaimprezować i to do godzin porannych.
Nigdy nie widziałam spitego w sztok Albańczyka. Często turyści się dziwią, że na ulicach nie ma pijaczków, którzy zaczepiają i ochrypłymi głosami mówią “Szefie poratuj pan złotóweczką!” Czy nawet takich idących do domów jakby śledzili węża. Znam mężczyzn, którzy z alkoholem mają problem. Jeden upija się sam na smutno i czasem nie kontroluje ilości spożytej w towarzystwie, drugi – staruch, który bez raki o poranku nie mógłby być “szarmancki”. I kilku pomniejszych.
Polskiej wódki znajomym już nie przywożę, bo dla nich przestała być ciekawa. Nie wpadają w jakiś zachwyt na czystą czy nawet żubrówką. Pewnie poprzednie butelki kurzą się na meblościankach. Jeśli już alkohole to nasze piwo, które bardzo sobie cenią.
W Albanii pije się – zwłaszcza latem – dużo piwa. Już wspominałam o mrożonych kuflach i lanym browarku. To jest kwintesencja wakacyjnego odpoczynku i ochłody. Najpopularniejsze browary to: Tirana, Korca, Kaon oraz Norga. Jest również kosowska Peja, która cieszy się również dużą popularnością.
Pisząc o alkoholach nie mogłabym nie wspomnieć o słynnym koniaku Skanderbegu! Jest to jedna z najpopularniejszych pamiątek przywożonych przez turystów. Bardzo dobry i tani (600 leków – ok 4,5 euro) koniaczek warto kupić czy dla siebie czy w prezencie. Nazwa pochodzi od największego bohatera narodowego Albanii.
Historia trunku sięga 1933 roku, kiedy włoska rodzina stworzyła recepturę prostego przetwarzania winogron. W roku 1957 rozpoczęto masową produkcję. Aktualnie firma produkuje nie tylko Skanderbega, ale również wina i raki.
Jak widać pijacka opowieść w Albanii byłaby zupełnie inna niż w Polsce.
To fakt, że w Albanii nie widać ludzi, którzy się zataczają, czy są w stanie wskazującym na stanowczy przesyt. Tamtejszą kulturę picia porównałabym do tej, jaka jest we Włoszech – dobre jedzenie, dobry alkohol plus dobre towarzystwo i w ten sposób można spędzić cały wieczór.
Skanderberg mi osobiście nie smakuje, ale ja generalnie nie jestem koniakowa. Rodzina i znajomi się nim zachwycali, wierzę im na słowo. Ja tam wolę rakiję, choć w Albanii tylko raz trafiłam na naprawdę dobrą.
Albańskie piwa jak dla mnie wszystkie mają podobny smak, ale na wyjazdach wszystko smakuje trochę lepiej i inaczej, więc nie wybrzydzam 😉
Chyba byłem w innej Italii :)Włosi nie upijają się ?