Czasami wracam myślą do moich pierwszych, kompletnie abstrakcyjnych doświadczeń związanych z Albanią. Nie było tak, że od urodzenia albo wczesnego dzieciństwa marzyłam o tym kraju zapomnianym przez bogów. Pierwsza wyprawa jest już legendarna. Podobno wtedy pierwszy raz w samym środku albańskiej rozpierduchy powiedziałam “Tu mi się podoba. Ja tu jeszcze wrócę”.
Spełniło się.
Niedawno pisałam o literaturze i kontynuując ten wątek kilka słów o moich pierwszych albańskich książkach. Był to prezent od cudownej przyjaciółki Moniki, która po potyczkach słownych ze sprzedawcą w Empiku zdobyła wydawać by się mogło jedyne szeroko dostępne książki autorstwa Albanki z krwi i kości.
Krótkie mini powieści wydało Czarne w serii Inna Europa, inna literatura prezentująca literatów z krajów znajdujących się na kulturalnych obrzeżach. Są to autorzy z krajów, gdzie docierają tylko pasjonaci lub ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na kontakt z literaturą w oryginale.
Sama autorka czyli Ornela Vorpsi jest piękna chociaż nie aż tak jak Monika, która mi jej utwory sprezentowała. Urodzona w Tiranie, wyemigrowała do Włoch, a aktualnie mieszka w Paryżu. Pióro ma lekkie, chociaż nie genialne. Nie wykracza również poza krąg literatury emigracyjnej, traktującej o “kraju, którego już nie ma” oraz towarzyszy temu kobieca perspektywa. Czytając obie powieści miałam wrażenie, że wszystko to znam już z książek autorek “jugosłowiańskich”. Komunistyczna doktryna, niedookreślona tęsknota, krytyka zabarwiona pewną dozą nostalgii, wspomnienia z dzieciństwa – czasem pełne okrucieństwa, czasem i czułości.
Noblistka Herta Muller czy Dubravka Ugresic to już klasyka w tym temacie. Może nie powinnam być aż tak do Vorpsi krytyczna, bo jednak pisze ładnie, lekko i melancholijnie.
Kraj, gdzie nigdy nie umierasz jest opowieścią o młodej dziewczynie, w zamkniętym komunistycznym kraju. Albański reżim uderza we wszystkie sfery życia – naznacza również okres dojrzewania bohaterki. Są to okruchy wspomnień, scenki, z których wyłania się intymny obraz kraju, gdzie się nie żartuje.
Ręka, której nie kąsasz ma wymiar ogólno bałkański. Bohaterka przyjeżdża do Sarajewa z Włoch, gdzie prowadzi “bogate” życie. Na Bałkanach musi zmierzyć się ze swoim życiem i przeszłością. Wypowiada się również pośrednio na tematy polityczne i społeczne, krytykując nie tylko Albanię, ale wszystkie kraje półwyspu.
Obie książki tak jak wspomniałam są krótkie i idealne do tramwaju/pociągu. Można je przeczytać w trakcie, pomiędzy, w zawieszeniu. Zostawiają przyjemny posmak i jak praktyka wskazuje stają się wstępem do prawdziwej podróży na Bałkany czy do Albanii właśnie.
Muszę koniecznie sięgnąć po te książki 🙂