Jak co roku przyszedł moment, kiedy pojawiła się pierwsza fala tęsknoty. Nieuniknione i niezależne od pogody. Szczęśliwie w pracy nadal mogę uciec do Albanii. Nie tracę kontaktu mimo, że czuję pewną jego powierzchowność.
Tak przy okazji powierzchowności to z pewnym opóźnieniem obejrzałam program Martyny Wojciechowskiej “Kobieta na końcu świata” o zaprzysiężonych dziewicach. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo program był trochę o niczym. Pisałam wcześniej o tym nurtującym temacie. Wojciechowska wpisała się w styl mówienia o Albanii i tradycji Kanunu. Niczym mnie nie zaskoczyła i tak naprawdę nawet nie zdenerwowała.
Chociaż irytujące jest to mówienie o Albanii jako o jednolitej całości. No, bo w tej Albanii rządzi tradycja, tradycja i jeszcze raz tradycja. Bo Albania jest jednakowa, ludzie niezależnie od regionu są tacy sami i wszystko wszędzie wygląda identycznie.
Mało kto wie czy pamięta czy próbuje się nawet dowiedzieć, że Albania to północ, która jest bardziej tradycyjna i biedniejsza oraz południe, gdzie możemy poczuć się jak na greckim czy czarnogórskim wybrzeżu. Mentalność jest też zupełnie inna jak również podejście do tradycji. Ja jestem przez doświadczenie osadzona mentalnie na południu. Może dlatego tak okropnie drażni mnie taka unifikacja.
Tak samo jak postrzeganie Albanii przez turystów jedynie z perspektywy wycieczek fakultatywnych organizowanych z terenów Czarnogóry. Turyści widzą tą część Albanii, która nie jest najpiękniejsza. Trasa od granicy do Tirany to nie są zapierające dech w piersiach widoki. Chociaż nie można tym okolicom odebrać uroku. Jednak żeby zobaczyć piękne góry, z których Albania powinna słynąć należy kierować się jeszcze mocniej wgłąb. To co widzimy oglądając górę Dajti nad Tiraną jest jedynie przedsmakiem, o którym na wycieczkach często się nie informuje. Doskonale wiem, że przewodnicy potrafią pokazać Albanię jako kraj biedny, brudny i naprawdę mało ciekawy. Jeszcze jak zdarzy się ktoś kto powie, że strach “TAM” jechać i lepiej zostać w teoretycznie bliższej kulturowo Czarnogórze. Wielokrotnie musiałam się wdawać w trudne dyskusje na ten temat, bo przecież rezydent/pilot/właściciel hotelu z Czarnogóry powiedzieli, że Albania to syf i oni TO na pewno wiedzą lepiej ode mnie.
Czasem słyszę opinie, że dobrze, że o tej Albanii się mówi, że staje się popularna etc. Ale jednak mam trochę żal, że nie pokazuje się tego kraju nie tylko przez pryzmat tych ciekawostek, ale również tak jak przedstawia się Chorwację czy Czarnogórę. Pocztówkowe widoczki plaż i kurortów. Pewnie jeszcze troszkę poczekam.
Obracam się w okół wspomnień czysto zawodowych i zdarza mi się zamykać Albanię w pewnej pigułce. Nie każdy musi wiedzieć wszystko o świecie. Też nie mam bladego pojęcia o wielu krajach i często dopytuję. Jednak o Albanii wiadomo bardzo mało w ogóle, albo wszystko tonie w jakiejś dziwnej zupie złożonej z domysłów, stereotypów, ale i na szczęście dobrych rzeczy.
Jakie pytania otrzymuję najczęściej? Co najbardziej interesuje ludzi.
1. A czy tam jest bezpiecznie?
Nie bawiąc się w większe dyskusje odpowiadam tak.
Każdy kraj ma swoją ciemną, kryminalną stronę. Swoje mafię i przestępczość. W Albanii jest tak jak w całej Europie… a nawet bywa bezpieczniej, gdyż Albańczycy często starają się bardziej żeby nie splamić swojego honoru przed turystami.
Historia mafii albańskiej to temat osobny, który zasługuje na osobny wpis. Jest ciekawy podobnie jak historia mafii włoskiej, gdzie jeździmy bez zastanawiania się nad istnieniem świata przestępczego w “słonecznej Italii”.
2. Czy jest tam co robić?
Plażing i smażing. Poza tym jak wszędzie można i spacerować, i tańczyć, i śpiewać itd. itd. Cały wachlarz normalnych wakacyjnych rozrywek jest dostępny. Albańczycy lubią się bawić tak jak inne narody. Blisko nam do nich, a im do nas. Każda grupa wiekowa znajdzie coś dla siebie.
Z tym pytaniem łączy się inne:
3. Czy jest tam co zwiedzać?
W związku z tym na terenach dzisiejszej Albanii zawsze działo się coś ciekawego można powiedzieć, że mamy historię Europy w pigułce.
Uczymy się o starożytnych Grekach oraz Cesarstwie Rzymskim w szkole. Od podstawówki towarzyszą nam mity greckie, Juliusz Cezar czy Iliada lub Eneida. Parki archeologiczne są pozostałością tamtych czasów. U Homera i Wergiliusza czytamy o konkretnych miejscach, Cezar, Cyceron czy Oktawian August to postaci, o których wspominam na wielu wycieczkach.
Dodatkowo Bizancjum, średniowiecze oraz okres, kiedy Albania pozostawała pod panowaniem Turków. Wszystko to pozostawiło na tych ziemiach swój ślad. Dodatkowo z jednej strony koszmarne, z drugiej fascynujące czasy komunistyczne…
I jak tu nie zwiedzać?
4. A te hotele to w jakim są standardzie?
Takim jak wskazują gwiazdki. Jedyna różnica jest taka, że więcej jest mniejszych – rodzinnych hotelików niż wielkich molochów z basenami.
Najważniejsze jest również to, że są to miejsca zadbane i bardzo czyste. Wiem, wiem, że Albańczycy śmiecą. Może nie do końca dbają o przestrzeń publiczną. Jeszcze przed nimi ta część ogarniania rzeczywistości. Jednak przestrzeń, nazwijmy to domowa czy prywatna jest zawsze na wysoki połysk.
5. Często pojawiają się pytania o jedzenie, ale o tym już niejednokrotnie pisałam. I uzyskiwałam potwierdzenia, że jest tanio i super.
Drobniejszych pytań pojawia się więcej i przyznaję, że lubię na wszystkie odpowiadać. Wtedy czuję, że trochę jestem w Albanii.
Albania jest mocno urozmaicona, dlatego podjęcie przez Wojciechowską jednego, dość wąskiego tematu nie mogła pokazać ten kraj z wielu perspektyw. Sam program mial zasadniczy plus – ładne zdjęcia. Inna sprawa, że w programie, który ma około 25minut ciężko wrzucić nie wiadomo ile informacji. Moim zdaniem, dobrze, że temat Albanii w ogole powstał. Sporo ludzi nadal uważa ten kraj za dziki, dziwny i niedostępny. Jak dla mnie jest to najciekawsze miejsce na Bałkanach.
Co do wycieczek zorganizowanych, to coraz więcej biur podróży ma wycieczki objazdowe po Bałkanach, w skład których wchodzi Albania. Niestety nie mają one w swoim programie zbyt ciekawych miejsc, m.in. Kruję, Tiranę, czasami tereny nadmorskie i Butrint (zależy od trasy przejazdu).
Osobiście w różnych rozmowach bronię Albanii jak lwica, bo często pojawiają się krzywdzące opinie na jej temat. I masz rację, że nadal jest ona pokazywana nie tak pięknie jak Czarnogóra i Chorwacja. Ale i tak najlepsze są błędy w przewodnikach na temat różnych miejsc w Albanii. Łącznie z tym, że dostałam ostatnio maszynopis przewodnika, który jeszcze nie powstał i który już jest nieauktualny i ma błędy. Cóż, może kiedyś to wszystko się zmieni, ale mnie jednak cieszy, że do Albanii nie walą tłumy turystów. Ma to jednak swój urok!
Pozdrawiam,
ruda
Jedno stwierdzenie mnie bardzo mocno poruszyło. Miejsca takie jak Tirana, Kruja czy Butrint uznałaś za mało ciekawe! Sama organizuje wycieczki po Albanii i uważam, że to stwierdzenie jest nieprawdziwe, gdyż historia tych miejsc jest niezwykła. Antyczne korzenie Albanii, Skanderbeg, komunistyczne opowieści. Pamiętaj – za każdym miejscem kryje się historia 🙂
Jak chodzi o przewodniki – faktycznie jest bardzo dużo błędów. Dlatego oprowadzając wycieczki korzystam ze źródeł albańskich.
Chyba się po prostu jakoś kiepsko wyraziłam, albo za szybko chciałam coś napisać 😛 Butrintu nie uważam za nieciekawe miejsce. Co do Kruji, ciekawiej jest jak się wyjedzie ponad nią, skąd jak sami Albańczycy twierdzą, widać połowę Albanii. Co do Tirany, jest to miasto intrygujące ale trochę dziwne. Klimat ma fajny i chętnie do niej wracam, ale uczucia mam mieszane. Nad morzem lubię tylko dzikie plaże, bo tak jak i w innych krajach nie lubię tłumów. Vlorę lubię za jedną z piekarń, w której mają przepyszne burki ze szpinakiem i koperkiem 😉
Znam podłoże historyczne Albanii, bo jak jadę do jakiegoś kraju, to przygotowuję się merytorycznie.
Z tymi wycieczkami zorganizowanymi bardziej chodziło mi o to, że jadąc do np. Tirany oglądają dwie rzeczy na krzyż (Piramidę i Plac Skanderberga). Moi rodzice byli teraz na objazdówce po Bałkanach i załamałam się z lekka, kiedy dowiedziałam się, jak malutko zobaczyli. Wiadomo, jadąc z lokalnymi biurami podróży zobaczy się więcej niż na wycieczce z Itaki czy Rainbow. Mimo wszystko jednak pojechanie do Albanii i pokazanie komuś tylko Piramidy w Tiranie, może budować nieco mylne wyobrażenie o tym kraju. O ile ja jestem i byłam zachwycona Albanią, o tyle moi rodzice byli nią nieco przerażeni. Gdyby pojechali w inne miejsca, zobaczyli więcej itd, pewnie ich wrażenie byłoby inne. A tak to…cóż Albania = dziki kraj.
Pani Izo – WIELKA prośba – niech Pani napisze coś więcej o poruszaniu się busami i autobusami z Vlory – tak aby można samemu było trochę tej Albanii zobaczyć
Panie Tadeuszu – po pierwsze zapraszam na wycieczki fakultatywne. Jednak jeśli nie da się Pan namówić na podróżowanie ze mną to powiem szczerze, że poruszanie się busikami nie jest skomplikowane. Z drugiej jednak strony wymaga cierpliwości. W okolicach Placu Flag znajduje się postój busów. Mają tabliczki z nazwą miejscowości, ale nie mają konkretnego rozkładu jazdy. Jak się zapełnią bus rusza. Poza tym wszystko zależy od tego, gdzie się chce Pan dostać. Do Tirany są busiki bezpośrednie, ale np. z Gjirokastrą trzeba się już bardziej nagimnastykować. Poza tym kierowca nie zatrzyma się zawsze tam gdzie my chcemy przez co czasem możemy stracić ciekawe punkty znajdujące się na trasie. Nie będę straszyć busami, ale trzeba mieć dobrze rozplanowaną trasę i pogodzić się z niedogodnościami.
Pięknie dziękuję za “odzew” na moją prośbę.Na fakultetach z Vlory spotkamy się na pewno w drugiej połowie sierpnia, ale pewnie będę chciał też trochę sam pojeździć po Albanii. A jeszcze, czy Plac Flag to tam gdzie główny najstarszy meczet Vlory? I jak długo jedzie się busem do Beratu i do Gjirokastry?
Bardzo serdecznie dziękuję i pozdrawiam:)
Plac flag (Sheshi i flamurit) jest w pobliżu meczetu. Publicznymi busikami do Beratu ok 2-3 h, a do Gjirokastry nawet ponad 3 godziny. Wszystko zależy od trasy i od ilości przystanków jakie kierowcy się “umyślą”.
hej
natknąłem się na Twoją relację z Albanii i w związku z tym mam pytanie . Poszukuje jakiegoś spokojnego miejsca z dala od zgiełku i tłumów dla 5 osobowej rodzony ( my plus 3 dzieciaków ) – chodzi oczywiście o coś na morzem; może być to zabita dechami wiocha 🙂 . Znacie cos takiego ?
z góry dzięki za pomoc
pozdrawiam
Patryk
Musiałam chwilkę przemyśleć, ale takich miejsc na trasie Vlora – Saranda jest dość dużo jeszcze 🙂
Jak chodzi o Vlorę to hotele ciągną się ponad 15 km więc na tej trasie są hotele i hoteliki, które są położone w miejscach bardzo spokojnych. Również Orikum jest takim miejscem – niewielka miejscowość, gdzie są sklepy, restauracje, ale jednak jest tam tak swojsko. Miejscowości za Llogarą nie są jeszcze tak bardzo okupowane przez turystów – chociaż nie wszystkie. Dhermi i Himara to już prawie kurorty. Niektórzy polecają Ksamil, ale tak naprawdę jest tam już pełno turystów z Sarandy. Łatwo tam dotrzeć wiec jest już niezły tłok.