Niestety musiałam wczoraj i dziś bardzo szybko szukać transportu do Polski dla dwójki turystów. W szczegóły wnikać nie będę, gdyż nie jest to moim zamiarem.
Jednak pochylę się na chwilkę nad problemem, z którym styka się wiele osób “jak dostać/wydostać się” z Albanii? Klops. Jeśli jeszcze sytuacja wymaga szybkich działań są chwile kiedy można tylko rozłożyć ręce.
LOTNISKO. Albania niestety tylko posiada jeden taki przybytek. Rinas czyli Lotnisko w Tiranie imienia Matki Teresy z Kalkuty. Jedyne i kontrolowane przez firmę, z którą Sali Berisha (wspomniany już przeze mnie polityk) w czasach swojej prezydentury zawarł umowę na wyłączność jak chodzi o kontrolę i budowę lotnisk. Zostało jeszcze kilkanaście lat zanim umowa wygaśnie.
Poza tym na lotnisku w Tiranie panuje jedna firma BellAir, która jest w zasadzie monopolistą na rynku. Dodatkowo na loty do Albanii mogą sobie pozwolić linie tureckie, ale wynika to m.in. z tego, że kontakty biznesowe Turcji z Albanią są bardzo rozległe. Można wspomnieć chociażby o koncernie Taci, który wynajmuje całe samoloty dla swoich pracowników i latają w kółko.
Do Pragi na przykład można z Tirany dostać się przez Istambuł! Co brzmi trochę kuriozalnie.
Jest jeszcze kilka pomniejszych linii, ale Wizz czy Ryanaira próżno szukać. Zupełnie im się to podobno nie opłaca. Kwestie opłat, podatków etc są bardzo wysokie. To mocno blokuje rozwój transportu lotniczego z prawdziwego zdarzenia.
Drogą lotniczą z Polski do Tirany można dostać się po przesiadkach w Monachium albo we Włoszech (najwięcej połączeń lotniczych z Albanią). Ceny są bardzo wysokie i nie kuszą. Jest również możliwość znalezienia czarteru na Korfu i później przepłynięcia do Sarandy wodolotem. Można również dolecieć do Podgoricy i później spróbować dostać się do Albanii. Dlaczego piszę, że można “spróbować”? Dlatego, że transport między sąsiadami jest mocno ograniczony i opiera się przede wszystkim na możliwości przemieszczania się taksówką, za którą zapłacimy ogromny rachunek, gdyż czarnogórscy taksówkarze reagują drgawkami na samą myśl o przejechaniu granicy z Albanią. Najpierw trzeba jechać do Ulcinja stamtąd jak ktoś nas łaskawie zabierze do Shkodry to już jesteśmy do przodu, bo później ze Shkodry z ewentualnymi przesiadkami busikami dostaniemy się wszędzie.
Mam świadomość, że ma to znamiona przygody pod tytułem “bałkańskiego włóczęgostwa”, ale czasem liczy się czas i skuteczność. Po Bałkanach super podróżuje się oczywiście autostopem i własnym autem oraz bardzo popularne są autokary (wiem co mówię 😉 ).
Albania ma jednak najlepsze połączenia z Włochami oraz Grecją – autobusy, promy, samoloty. Wynika to z dużej fali emigracji, która kiedyś do tych krajów odpłynęła. Teraz kontakty między tymi krajami są zakrojone na szeroką skalę i nie chodzi tylko o biznes, ale również wiele osób osiedliło się tam i mogą odwiedzać swobodnie rodzinę. Ruch między tymi krajami jest duży czyli opłaca się mieć dużo połączeń.
Pozytywem jest zdecydowanie to, że po Albanii podróżuje się coraz bardziej komfortowo jak chodzi o stan dróg o czym już wcześniej pisałam. Ale jest jedna rzecz, o której warto wspomnieć trochę na zasadzie dowcipu… to kolej! Narzekamy na nasze PKP, a tu kolei to LEGENDA.
W Albanii kolei nigdy nie była rozwinięta i nie inwestowano w nią. W czasach komunistycznych przy pomocy braci sowietów coś próbowano z tym zrobić, ale koniec końców spełzło na niczym i jak upadł reżim ludzie bez sentymentu przerzucili się na auta oraz busy/autobusy. Był też pomysł żeby połączyć Albanię z sąsiednią Jugosławią właśnie torami! Nie udało specjalnie ani dyplomatycznie ich pożenić ani nie poczuli do siebie transportowego pociągu.
Kraj posiada 25 lokomotyw, jest to chyba najbardziej niedoinwestowana działalność w kraju. Sześćdziesiąt sześć wagonów wozi ludzi obsługując dwadzieścia dwa połączenia… Niewiele osób korzysta z pociągów – wszyscy wybierają jednak inne środki transportu. Widocznie nie każdy kraj potrzebuje pociągów, chociaż jako córka kolejarza może powinnam ubolewać.
Jednak mimo pewnych utrudnień Albańczycy poruszają się dużo. Podróżują zarówno w obrębie kraju jak i zagranicę. Chyba to najważniejsze, że nie stoją w miejscu i w końcu uda im się jakoś wybrnąć z tych problemów z komunikacją.