Albania przez wielu kojarzona jest z krajem muzułmańskim. Dziś zaczyna się Ramadan czyli miesiąc postu i modlitwy. W niektórych krajach muzułmańskich w tym okresie zmniejsza się nawet ruch turystyczny. A w Albanii? Nie dość, że nic nie zanika to jeszcze toczy się własnym torem bez specjalnego zważania na zakazy lub nakazy religijne. Z resztą jak to tu zwykle bywa. Wszystkie przewodniki zakładają, że ok 60 % ludności to muzułmanie. Później katolicy oraz prawosławni. Jednak islam dominuje, ale jest to, że tak powiem islam z gwiazdką, gdzie drobnym druczkiem w niektórych przewodnikach jest zaznaczone na czym polega specyfika religijna Albanii.
Większość muzułmanów to bektaszyci. Jest to specyficzny odłam islamu. Wywodzi się z trzynastowiecznej Anatolii i miał bardzo silną pozycję w imperium osmańskim. Był kultywowany w szkołach janczarów, gdzie szkoliło się bardzo wielu Albańczyków. Dopiero w 1925 roku w czasach Ataturka – ojca nowoczesnego państwa tureckiego bektaszyci zostali wypędzeni z Turcji i znaleźli schronienie właśnie na ziemiach albańskich. W Tiranie znajdował się ich główny przyczułek. Na całym terenie Albanii oprócz meczetów możemy odnaleźć Tekkie czyli pozostałości po klasztorach bektaszyckich. M.in. w Beracie czy Gjirokastrze – najbardziej znanych miastach, gdzie rok rocznie przybywa bardzo dużo turystów.
To suficki tarikat czyli rodzaj mistycznej ścieżki zakłada łączenie wielu różnych motywów również innych religii. W bektaszyzmie jest miejsce i dla motywów chrześcijańskich, zaratusztriańskich, ezoterycznych czy szamańskich. Daje to mieszankę na tyle wybuchową, ze przez sunnitów i szyitów uznaje się go za herezje. Wcale się im nie dziwię, bo dla przeciętnej osoby przyjeżdżającej do Albanii to wszystko wydaje się być jedną wielką herezją. Nie praktykuje się tu szariatu, dżihadu czy ramadanu. Można swobodnie jeść wieprzowinę i pić alkohol (wcale nie trzeba dolewać wody do raki żeby mleczny wygląd pomagał oszukać Allaha). Podkreśla się również zrównanie pozycji kobiety i mężczyzny.
Jak to wygląda w praktyce i w samej Vlorze. Faktycznie na ulicach bardzo rzadko widuje się brodatych mężczyzn biegnących na modły do meczetu, który owszem znajduje się w samym centrum miasta. Większe poruszenie wywołuje obchodzona co czwartek tradycja przychodzenia do mauzoleum Kuzum Baby (jeden ze świętych bektaszyckich) i palenia tam świeczek w różnych intencjach. Półki specjalnie przygotowane w tym celu dosłownie płoną, gdyż świece są ustawione tak ciasno, że powstaje jeden płomień. Również tak powszechnych w innych krajach muzułmańskich kobiet zakrytych od stóp do głów jak na lekarstwo. Czasem jakiś zapalony fotograf ma szczęście i uwieczni taki obrazek, ale naprawdę musi całe dnie spędzać na szukaniu takiego “zjawiska”. Dodatkowo i tu mam nadzieję, że nikogo nie obrażę, ale tylu dowcipów o podłożu religijnym z ust teoretycznie muzułmanów nigdy nie słyszałam. Śpiew z minaretu wywołuje nieustannie komentarze i uśmieszki, bar znajdujący się w okolicach meczetu bez jakiegokolwiek skrępowania nazywany jest xhamia (z alb. meczet) i wszyscy oczywiście przychodzą się tam modlić przy kufelku piwa.
Polakom może wydawać się herezją również to, że na tematy religijne tu raczej nikt nie prowadzi zażartych dyskusji. Nikogo nie interesuje jakiego jesteś wyznania – szanują wszystkie jednakowo, mając również do każdego dużo dystansu, który czasem zamienia się w żarcik rzucony od niechcenia, ale bez złośliwości i zamiaru obrażenia kogokolwiek. Można w Albanii na wiele rzeczy narzekać, ale na pewno nie na brak tolerancji religijnej.
Dodatkowo bektaszyzm jako wyznanie synkretyczne ma swoje związki z chrześcijaństwem. Ciekawą rzeczą, którą zaobserwowałam jest to, że np. kierowcy przed wyruszeniem w trasę potrafią wykonać znak krzyża. Niektórzy mają np. krzyżyki czy różańce przywieszone do lusterek. Wszystko pełni to funkcję talizmanu i jak zapytałam w końcu Po co? uzyskałam najprostrzą odpowiedź na świecie: Bo to jest dobry symbol! Mówiąc może dość podniośle oni wierzą przede wszystkim w dobro, które pochodzi od Boga. Nie wnikają we wszystkie meandry tej naszpikowanej mistycyzmem religii, ale żyją po swojemu tak żeby przynajmniej na tym polu nie wadzić nikomu.
Dlatego też turyści przyjeżdżający do Albanii nie muszą się martwić, że nic się tu nie będzie ciekawego działo bo jest Ramadan. Dodatkowo między bajki można włożyć również wszelkiego rodzaju obawy, że kobieta w miniówce może zostać źle potraktowana, albo Albańczycy krzywo patrzą na panie w bikini. Kobiety ubierają się swobodnie (te młodsze nawet bardzo swobodnie co każdego wieczora można zaobserwować na deptaku lub dyskotece), a mężczyźni wyzywający strój będą odbierać jako sygnał zachęcający do flirtu…. ale to akurat w każdej części Europy jest normalne i chyba nie ma co robić z tego specjalnego newsa.
Kilkukrotnie pytano mnie również o kwestie opalania się toples właśnie w kontekście islamu w Albanii. Otóż nie ma tu tak jak chociażby w Chorwacji raju dla nudystów czy nawet pań, które chcą mieć równą opaleniznę. Nie wynika to z religii, ale kultury, w której pokazywanie biustu na plaży jest uważane za wstydliwe.
O braku (pozornym) kobiet w knajpach napiszę kiedyś indziej, a na razie idę świętować przy kufelku piwa!
“Religią Albańczyków jest albańskość” 🙂
Albania to bardzo niemuzułmański kraj muzułmański. Tolerancja religijna jest tam o wiele większa niż w Polsce. Bardzo ciekawy tekst, mam nadzieję, że wielu mających obawy przed islamem w Albanii do niego dotrze 🙂
Dokładnie ten cytat zawsze gdzieś się pojawia 🙂 Ale najciekawsze jest to, że nie jest to jakiś prostacki nacjonalizm tylko identyfikacja z własnym krajem nawet w bardzo praktycznych aspektach. Na wszystko jest odpowiedź “mentalitet shqiptare” 😉
Mają bardzo zdrowe podejście do wiary 🙂
Nie obnoszą na politycznych sztandarach, nie psują dnia dysputami teologicznymi i tym podobnymi duperelami. Zaprawdę szczęśliwy to musi być naród, co nie utrudnia sobie życia na siłę 🙂